Joasiu, siedzieć to mogę, ale raczej wieczorami (wracam do domu najwcześniej ok. 18-ej)
Czy samo siedzenie i gadanie wystarczy? Ona mnie przeciez nie widzi, jak się tak głęboko schowa... Poza tym nie mogę siedzieć przy otwartej wersalce, bo boję się ją w ogóle tak całkiem otwierać (żeby Misi nie przydusić - ona tam gdzieś na tyłach za materiałem siedzi...)
O osobistej garderobie czytałam wczoraj na Twoim wątku, spróbuję. Czytałam też, że oswajałaś kociaki Julki karmiąc je z ręki. Zamierzam dziś kupić mięsko i pokusić nim Misię. Do tej pory zostawiałam jej po prostu miskę z karmą.
Wiem, że koty to zwierzątka terytorialne i muszą się oswajać z nowym miejscem. Na pewno trudniej przychodzi to starszym osobnikom.
Ja się boję, że jak ją tak zostawię w tej wersalce, to nigdy się nie odważy wyjść....
Panikuję?
Acha! Jeszcze jedno... Powiedzcie, czy ja dobrze sobie wykombinowałam?? W pierwszych dniach w kuwetce było siiii, ale nie zasypane. Dziś był pięknie usypany stożek! Czy ja dobrze kumam, że to oznaka delikatnego (jednak!) oswojenia z terytorium?? To pierwsze siii, jakby robione "naprętce", na zasadzie "szybko, szybko, żeby mnie nie zauważyli/skrzywdzili/złapali!"? A teraz to zasypane ma mi mówić: "jest tu spoko, czuję się na tyle bezpiecznie, że mogę to śmierdzące siii pięknie zasypać" ?? No i jeszcze: "w wersalce jest bezpiecznie, ale na wersalce też milusio..." - bo zauważyłam więcej żwirku wlaśnie NA wersalce...
To może jednak panikuję??
