Przyglądam się i czytam od jakiegoś czasu.
No cóż jeżeli mogę to podzielę się i swoim mini doświadczeniem. Generalnie od zawsze kochałam i podziwiałam psy.
Spadł na mnie jak grom z jasnego nieba koci tymczas. I zaczęło się od szaraczka, od zawsze wystrzegałam się czarnych kotów.
Bo jak przysłowie mówi przynosi pecha. A kto powiedział, że to przysłowie adekwatne do rzeczywistości?
Dokładnie rok temu trafił do mnie tymczasowicz Vincent, na chwilę, na odleczenie kociego kataru.
Siedział w klatce, zasmarkany, jako jedyny niepodchodzący do krat. I to właśnie jego zabrałam aby przygotować go do adopcji.
W poniedziałek minął rok jak jest u mnie trochę głupio napisać "jak jesteśmy razem".
Jest najcudowniejszym, najmądrzejszym kociakiem jakiego mogłam kiedykolwiek poznać (wiem, że każda z nas tak mówi).
Co do fizyczności jest czarny i ma białe gacie na brzuchu, jest charakterny i za to go kocham.
Niestety jest bardzo chorowity, po mimo iż choroby zakaźne są wykluczone ma o wiele gorsze dolegliwości.
Cieszymy się chwilą i obecnie dobrą kondycją. Polecam wszem i wobec czarnuchy, bo to wspaniałe charaktery. No to się rozgadałam.
Troja jest przepiękna!
Dla bardziej dociekliwych tutaj jest blog i fotki http://domtymczasowy-pixia.blogspot.com/search/label/Vincent a tutaj jest jego temat: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=106361&p=5470585#p5470585. Gdyby nie maiuowicze to tego cudziaka nie byłoby ze mną. Jeszcze raz serdecznie dziękuję!
Tak wyglądał jak trafił do mnie, mniej więcej po miesiącu:

A teraz tak:
