wiosna pełną gębą

ale tak naprawdę to widać ją dopiero na wsi zabitej dechami: forsycja kwitnie, bez już ma listki grubaśne, świerczki puszczają pędy, sielana
Koty pryciają po starych klamotach:
przechadzają się niczym tygrysy:
puszą ogony...
tylko czemu Georg ma znów taką wredną minę i ogon jak szczotka?...?
ano temu Felku...
Felicjan przylazł do nas w piątek, przesiedział na podwórzu cały dzień, odmeldował się w sobotę rano na śniadaniu, wszedł do domu i zaczął śmierdzieć. Na cito dzwoniłam do CC, czy możemy Felka przywieźć, ale jak już się Ania zgodziła, to Felek poszedł w diabły, po nieudanej próbie wepchnięcia do transportera. Wrócił dopiero w niedzielę pod wieczór. Dziś już nie byłam taka głupia, żeby Felka ręcznie łapać - wlazł do klatki-łapki i teraz siedzi u CoolCaty. Przed 20.00 pojedziemy po niego i zobaczymy... jeśli jest zdrowy i kuwetkowy, zawalczymy o domek dla niego. Jeśli nie - wróci na wieś, ale przynajmniej nie będzie śmierdział. Feluś daje się dotykać, wystawia brzuszek do głaskania, musiał być w domu. Być może - jak to na wsi - był w chałupie dopóki było zimno i był mały, zaczął znaczyć i wyleciał. Ale więcej na ten temat będziemy wiedzieć, jak wrócimy od Ani...