dziś mijają dwa miesiące, od kiedy Jeż otworzył oczka po męczącej nocy i zobaczył, że jest u mnie w domku...
co ja wam mogę napisać??? Eve dziękuję za tego kota
prawie codziennie (od maltretowania jej codziennie smsami powstrzymuje mnie resztka zdrowego rozsądku

)
Jeż to kot absolutnie wyjątkowo wyjątkowy... nie dość, że rozkochał w sobie całą rodzinę i wszystkich znajomych, to jeszcze dobrze wpłynął na moją ukochaną Kreseczkę.. chłopak ma moc...
zdrowotnie, cały czas walczymy z katarem. Po nowych lekach (xylometazolin i rutinoscorbin) obrzęk zniknął, opryszczka też. kichamy coraz mniej.
żeby nie było zbyt rózowo, Kreska zaczyna pokichiwać... kurcze, dwa miesiące było dobrze... to musiała teraz... ech... mam nadzieję, że rutinoscorbin wystarczy..
do tego mimo zniknięcia Biszkopta zdarza jej sie siknąć nie tam gdzie trzeba, więc będzie akcja łapania siuuu...
jak więc widzicie, nudno nie jest
koty lubią się ganiać, Kreska uwielbia myć Jeża, co on znosi ze stoickim spokojem ale bez zachwytu.. jego języczek jeszcze ani razu nie musnął kreskowego futra... ale cóż, zna ja dopiero dwa miesiące.. jeszcze ktoś pomysli, że on taki kobieciarz
i tak sobie żyjemy... ja próbuję w tym wszystkim zaliczyć kolejny rok na studiach
