Milusia i Dyzio. Nowe foty kotów - 9.7.09

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie kwi 23, 2006 20:00

Mnniam, na kolację znów dała mi Duża wołowinki. Pycha! Nie zostawilam nawet odrobiny. Teraz sobie siedzę w pobliżu. Ta Duża ma mało czasu, bo ciągle coś robi w domu i przy biurku, ale jak na mnie spojrzy, to zawsze mnie pogłaszcze. Czasami udaję, ze tego nie lubię i niby chcę ugryżć, ale jeszcze nigdy nie ugryzłam.
Duży też tu siedzi. On mnie goni ze swojego biurka takim czymś białym i szeleszczącym. Nie lubię tego dźwięku, więc odchodzę. I tak można się w tych wszystkich kablach zaplątać.
Fajnie jest, jak są wszyscy w domu, tj. 2 Duże i Duży, ale oni gdzieś potrafią zniknąć i siedzę tylko z tymi dwoma czworonogami szczekającymi. Ale ich sie nie boję. Jak prychnę, to mam spokój, a Duża zawsze przychodzi zanim się zacznę na serio nudzić...

jupo2

 
Posty: 3251
Od: Pt mar 10, 2006 18:31

Post » Śro kwi 26, 2006 5:40

Milusia już bryka na całego. Swoim brzusiem się niewiele interesuje, kaftanik sterylkowy okazał się niepotrzebny. Jutro albo pojutrze zdejmujemy szwy.
Apetyt dopisuje. Zjada wszystko: puszkowe, suche i domowe, o ile surową wołowinę można uznać za "domową".
W ciągu dnia śpi na moim łóżku obok piesków. Z tymi współlokatorami czasami się gonią po domu. Milka sama potrafi je zaczepiać, zupełnie się ich nie boi.
Kupiłam jej fajny drapak do poleżenia i zabawy. Mam nadzieję, ze się jej spodoba.
Chciałabym ją zapisać w przyszlości do "Klubu Brzusiowatych", ale jest drobnej kości, delikatnej budowy, smukła, więc nie wiem, kiedy mi się uda ją zaokrąglić.
Teraz siedzi przy mnie i wraz ze mną pozdrawia wszystkich sympatyków! :1luvu:

jupo2

 
Posty: 3251
Od: Pt mar 10, 2006 18:31

Post » Śro kwi 26, 2006 7:08

jupo2 pisze:Chciałabym ją zapisać w przyszlości do "Klubu Brzusiowatych", ale jest drobnej kości, delikatnej budowy, smukła, więc nie wiem, kiedy mi się uda ją zaokrąglić.

Poczekaj tylko. :lol: Skoro apetyt panience dopisuje, to szybciutko Ci sie zaokrągli i potem będziesz miała problem jak ją odchudzić. :wink: Moja Lilo też była taka smukła i zgrabna. A teraz baba wielka jak smok. :lol:

Wawe

 
Posty: 9498
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro kwi 26, 2006 10:09

Ja wlaściwie lubie wszystkie koty- od maleńkich po wielkie. Fajnie jednak, jak ci zwierz usiądzie na kolanach i czujesz jego "ciężar gatunkowy" :D Nie sądzę jednak, że Miluńka dorówna mojemu Kickowi, ktory waży ponad 7 kg. Ale on jest na moim garnuszku prawie od urodzenia :lol:

jupo2

 
Posty: 3251
Od: Pt mar 10, 2006 18:31

Post » Śro kwi 26, 2006 14:30

jupo2 pisze:Nie sądzę jednak, że Miluńka dorówna mojemu Kickowi, ktory waży ponad 7 kg. Ale on jest na moim garnuszku prawie od urodzenia :lol:


No i Kicek jest w połowie żbikiem.
Ola
Obrazek Obrazek

Olik, autorka bloga http://matkasanepid.blox.pl/html

ola25

 
Posty: 2644
Od: Pon lis 21, 2005 15:57
Lokalizacja: O 3-miasta

Post » Śro kwi 26, 2006 15:09

Jakim tam żbikiem :D Zwykły wioskowy powsinoga :D Szkoda, że już taki leciwy :cry:

jupo2

 
Posty: 3251
Od: Pt mar 10, 2006 18:31

Post » Śro kwi 26, 2006 15:29

Jest żbikiem! Takie powsinogi się właśnie zdarzają.
Ola
Obrazek Obrazek

Olik, autorka bloga http://matkasanepid.blox.pl/html

ola25

 
Posty: 2644
Od: Pon lis 21, 2005 15:57
Lokalizacja: O 3-miasta

Post » Czw kwi 27, 2006 16:27

Milusia ma energii :D Szczególnie rano to widać, kiedy czeka na śniadanko.
Poza tym zachowuje się z wielką godnością. Kroczy po mieszkaniu, układa się na parapetach i patrzy na wszystkich spokojnie z góry.

jupo2

 
Posty: 3251
Od: Pt mar 10, 2006 18:31

Post » Czw kwi 27, 2006 17:49

strasznie lubie ten watek :mrgreen:

ani

 
Posty: 3491
Od: Pon mar 10, 2003 23:31
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw kwi 27, 2006 20:56

Miluńka to kocia terapeutka. Niesamowicie uspokajająco działa na mnie jej widok, kiedy wracam z pracy. Wita mnie razem z pieskami. One robią dużo halasu i zaraz biegną przez otwarte drzwi do ogrodu, a Milusia siedzi na schodku w korytarzu, patrzy na mnie badawczo, przeciąga się, a następnie podchodzi i ociera się miękkim ruchem o moje nogi, no i czuję wtedy, że jestem w domu :D
I jest z kazdym dniem piękniejsza!

jupo2

 
Posty: 3251
Od: Pt mar 10, 2006 18:31

Post » Czw kwi 27, 2006 21:33

Jak czytam o tych różnych oddawanych spowrotem kiciach to nacieszyć się nie mogę, że Milusia TAK WSPANIALE trafiła :D :D :D

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt kwi 28, 2006 5:28

Drażni mnie wątek dziewczyny o nicku "Milusia", która wzięła kotka, a po kilku dniach oddała, bo kotek liniał. :(
Mówiłam, że "zwrotów nie będzie". Moje wszystkie zwierzaki są z tych biednych, skazanych na zły los, bo nie są rasowe. Aza podrzucona mi pod płotem w myśl zasady: "Jak mają jednego psa, to i drugi się wyżywi", Kicek urodzony w szopie, zginąłby na ruchliwej ulicy, Fuks wzięty ze schroniska, a Milusia z domku tymczasowego, bo dobry człowiek zauważył ją w schronisku, a moja córka na forum. Wcześniej był przez 13 lat Reks, który umarł po połrocznej cięzkiej chorobie. Mimo intensywnego leczenia nie udało się go uratować. :cry:
Reks "zjadł" 5 świeżo posadzonych w ogrodzie młodych drzewek owocowych, Milka mojej corki, kiedy u nas mieszkała, poniszczyła nowe fotele, Fuks z tęsknoty, kiedy idę do pracy, rozszarpuje jedną starą wersalkę, Aza ze starości czasami nasiusia w korytarzu, a wszystkie linieją...Ico? "Mówi się trudno i kocha się dalej."

jupo2

 
Posty: 3251
Od: Pt mar 10, 2006 18:31

Post » Pt kwi 28, 2006 9:31

Moje "zwierza" mają historię anlogiczną :D

A wątek "Milusi" nie dość, że złości sam w sobie :evil: , to jeszcze irytuje ze względu na nick.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt kwi 28, 2006 14:15

To prawda. "Milusia" to ta kobieta jest tylko pozornie. :(

jupo2

 
Posty: 3251
Od: Pt mar 10, 2006 18:31

Post » Pt kwi 28, 2006 17:46

Ale mi Duzi dzisiaj stresu narobili! Najpierw znowu przyjechała Młodsza ze swoim wielkim plecakiem, pomiziała trochę i poszła do siebie. Potem przyjechała Starsza, też pomiziała i zajęła się swoimi sprawami. Trochę czasu trwał spokój, a ja w tym czasie łazikowałam po otwartym już domu, jak zwykle po powrocie Dużych. W pewnym momencie Młodsza mnie złapała ( :oops: wylizywałam talerz na kuchence w kuchni...) i mimo moich stanowczych protestów wsadziła do transporterka, zabroniła wychodzenia i zamknęła wejście! Próbowałam się wydostać, ale się nie udało!

Tymczasem obie Duże ubrały buty i zaniosły mnie do tego ich warczącego wehikułu. Płakałam, żeby mnie wypuścili, ale one twardo wiozły mnie w nieznane i niemal nie zwracały na mnie uwagi! Okazało się, że wiozły mnie do lekarza.
O, nie! To nie dla mnie! Zakopałam się pod kocykiem i u pana doktora czekałam cichutko. Młodsza Duża czasem mnie zaczepiała i mówiła do mnie łagodnie, ale wtedy nie dawałam się wyciągnąć spod swojego kocyka. Udawałam, że mnie nie ma.

Czekałyśmy dłuższy czas, w poczekalni nagromadziło się kilka innych zwierzaków - wszystko to były pieski, ale niepodobne do Azy czy Fuksa... Słyszałam, jak rozmawiały ze sobą i swoimi Dużymi, mówiły, że one nie chcą tu być... W pewnym momencie zza drzwi gabinetu doszedł paniczny krzyk jakiegoś pieska. Jeszcze bardziej się przestraszyłam!
W końcu nadeszła nasza kolej. Duże zaniosły mnie do gabinetu, Młodsza otworzyła kontenerek i delikatnie, choć silnie wyciągnęła mnie na stół. Co miałam robić? Wyrywałam się, ale Duża trzymała mnie na tyle mocno, że nie mogłam uciec. W końcu położyli mnie na stole, Starsza trzymała mnie przy łebku, Młodsza za tylne nogi, a pan doktor grzebał mi przy rance na brzusiu. Szarpało trochę, pociągnął mnie kilka razy za sierść, dwa razy prawie się wyrwałam. Niestety, Duzi są duzi i nie dali mi uciec!

W końcu wypuścili mnie i popędziłam do transporterka. Zakopałam się znów pod kocyk. Chciało mi się płakać, ale byłam tak przestraszona, że czasem tylko chlipnęłam...
Znów w drodze zaliczyliśmy dwie przerwy, kiedy myślałam, że mnie zaraz wyniosą i zostawią gdzieś. Ale Młodsza zawsze zostawała w tym wehikule i pocieszała mnie troszeczkę, próbowała w kocim języku (oczywiście był to bełkot, ale doceniam starania...), a potem poprzestała na ludzkim.
Jakiś czas później pojęłam, że wróciliśmy do domu. Miałam dość tej podróży. Chciałam natychmiast, zaraz wyjść z tego transporterka. Duże się zaczęły ze mnie śmiać, jak próbowałam wyważyć kratkę nosem i wystawiałam łapkę na zewnątrz najdalej, jak się da, ale wypuściły mnie w korytarzu niemal od razu.

Tak się cieszyłam, jak wyszłam na wolność! Przywitałam tak miłe mi ściany, dałam się pomiziać, a potem Młodsza Duża wyciągnęła z plecaka szarą myszkę, którą niemal natychmiast poniosłam do dżego pokoju i schowałam tam, gdzie pewnie Fuks ją znajdzie i tyle będzie radości z zabawy.
Ale nie mam już nitek w brzuszku.
Oby następna taka podróż odbyła się jak najpóźniej... Jak się cieszę, że wróciłam...

joasui

 
Posty: 148
Od: Sob mar 11, 2006 7:59
Lokalizacja: Wejherowo/Gdańsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 52 gości