Dzięki dziewczyny za dobre słowa, bardzo mi są potrzebne.
Z jedzeniem dziś słabo,bardzo słabo. Nie wiem, czy to kwestia stresu czy skutek pogorszenia się stanu Balbinki, ale jeść to ona ani wczoraj, ani dziś nie chciała.
Nawet nie jestem w stanie wymienić tego, co jej proponowałam - nyło tego sporo, ale ani nerkowe (Trovet, saszetki k/d, animonda), ani żadne zwykłe z ipakitine jej nie weszło

Rosół owszem, powąchała, nawet liznęła, ale szybko odeszła od miski ze smutną miną. W razie czego spróbuję jeszcze dać jej takie mięso z galaretką gimpeta (zawsze lubiła). W końcu lepiej, żeby jadła to, czego nie powinna, niż nie jadła w ogóle.
Suchego k/d trochę podjadła.
W ostateczności, jeśli zechce, to będę ją tym karmić.
Tylko problem w tym, że ona mało pije. A k/d jednak alkalizuje odczyn moczu. Ona teraz ma słabo kwaśny, ale tylko dlatego, że jadła ostatnio wyłącznie mokre, w tym takie saszetki miamora z galaretką.
Podawanie tabletek to totalny koszmar. Wczoraj się o mało nie udławiła. Dziś jak się zamknęłam z nią w łazience, żeby tabletkę podać, to się skuliła i zsiusiała pod siebie
Zastanawiam się naprawdę, czy stres, jaki przeżywa (a naprawdę jest wyjątkowo silny, widze to po jej zachowaniu) nie pogarsza tylko jej stanu.
Ariel zgodziła się pożyczyć nam fontannę (dziękuję

).
Co prawda małą mam wiarę w to, że się ustrojstwo spodoba, ale chwycę się i tego. Szczególnie, że już ze zrealizowaniem części zaleceń mamy poważne trudności.
B
oże, jak sobie przypomnę, jak sie bałam, czy one zechcą jeść karmę struwitową, to pusty śmiech mnie ogarnia. Bo jadły, nie było problemu.
Pikaśka zresztą to i do tych mokrych nerkowych się dosiadała, gdyby jej pozwolić, to by zjadła ze smakiem
A komp mi ledwo zipie, coś się w nim telepie okrutnie, mam nadzieję, że to coś, co da się naprawić.