Obejrzałam brzuch jeszcze raz. Przedtem trochę spanikowałam niestety

Zasięgnęłam konsultacji telefonicznej - wetka powiedziała, żeby jej nie maltretować i nie ruszać. Brzegi rany mają prawo się rozchylić, to nie znaczy, że cokolwiek puszcza. Jeżeli jej nie przejdzie "smutek" do jutra - jechać do lecznicy. Wetka powiedziała, że teraz Mysza potrzebuje świętego spokoju, bo każde dotknięcie jej się źle kojarzy - ma rację, nawet nie mogę się do Myszy odezwać, od razu nerwowo macha ogonem. Mysza normalnie je, pije i te "inne rzeczy" też. Po prostu najwyraźniej nie życzy sobie, żeby się nią zajmować.
Więc chyba dziś nie pojadę, chociaż nie wiem czy dobrze robię.
Kocurro - dziękuję, jesteś kochana. Poczekajmy do jutra, jeśli trzeba będzie kołnierzem Myszę męczyć, będę wdzięczna za pożyczenie. W razie czego odezwę się na pm.