cześć

Ale zaniedbałam wątek... No ale ten kwiecień był taki zwariowany, że aż mi się wierzyć nie chce, że już się kończy, przeleciał nam jak strzała...
Pamiętacie jeszcze, że początek kwietnia wyglądał tak?

po dwóch tygodniach już zrobiło się pogodniej

a potem u nas zaczął się taki kołowrót, że biedna mała Sisi nie ma więcej zdjęć...
Nie bijcie za brak siatki na balkonie. Jest zakupiona, założyć trzeba. A w tym czasie Sisi wychodzi tylko pod kontrolą. Zresztą mam małe dzieci więc one też wychodzą na balkon tylko ze mną, przez cały dzień balkon jest zamknięty a otwieram jedynie okno, które jest zabezpieczone. Więc ten problem zażegnany - boje się o coś innego. Osy i pszczoły. Cokolwiek to jest to zlatuje się teraz na balkony bo sąsiadki mają kwiaty. A Sisi szaleje bo chce złapać. Teraz jest na balkonie zawsze ze mną więc widzę i pilnuję ale jak założymy siatki... Boję się, że ona kiedyś złapie takiego owada a ten ją dziabnie w język albo gardło a ja nawet nie będę wiedziała... Jak ją nauczyć, że pszczoła to nie mucha...?
Co do zachowania - ma swoje zagrania. Potrafi pacnąć łapą ale częściej reaguje łagodnie, powącha, pocałuje, zrobi baranka. W nocy śpi ze mną ale jak tylko zbyt długo się wiercę to idzie sobie, nie lubi. Ona do spania musi mieć spokój. W ciągu dnia zawsze jest gdzieś blisko - niby śpi ale kontrolę ma nad tym co robię. Wystarczy, ze deskę i nóż wyjmę z szuflady ona juz stoi i czeka
Je bez zmian - z suchego tylko Josicata. Jak domieszam coś innego to będzie omijać miseczkę. Z mokrych zje niemal wszystko - byle nie za często - bo się nudzi. Lubi urozmaicone jedzonko więc mamy pomrożone zestawy - wątróbka, żołądki, filecik, serduszka. Bo surowe mięsko jest najcudowniejsze - gotowanego nie tknie. Zje za to twarożek, napije się czasem śmietanki czy jogurtu - najlepiej z mojej miski po płatkach

Z gracją też uszczęśliwia dzieci kiedy podkarmiają ją pod stołem kawałeczkami wędlinki

Ponieważ namiętnie podgryzała moje kwiatki dostała swoją doniczkę z kocią trawką i teraz już daje spokój mojej zielistce czy paprotce.
Z zabawek najlepszy nadal jest laserek ale bawimy się nim rzadko, żeby nie stresowac kocinki. Poza tym kauczukowe piłeczki dzieci i ostatnim hitem było ziarnko kukurydzy - niedoprażone przy robieniu popcornu - walczyła z nim chyba z tydzień, biegała, turlała, wpychała pod dywan po to żeby zaraz go stamtąd wyjąć, w końcu niechcąco wciągnęłam ziarenko do odkurzacza i teraz musi czekać na następną akcję popcorn.
Nie lubią się z kotem mojej mamy. To znaczy ona go tam olewa i jest jej wszystko jedno czy on na nią syczy czy przed nią ucieka ale on chodzi po jej wizycie bardzo zestresowany. Na początku nie reagował aż tak żywiołowo a teraz po naszym wyjeździe chodzi po mieszkaniu i syczy na wszystko - czuje zapach małej. Więc ona już z nami nie jeździ do Rudego kuzyna ale mamy teraz zmartwienie co zrobić z nią podczas wakacji... Myślę czy nie zainwestować w jakieś uspokajacze, odstresowacze i próbować znów koty ze sobą oswoić. Bo zostawić Sisi na 10 dni z tylko dochodzącą osobą do podania jedzenia i sprzątnięcia kuwety sobie nie wyobrażam, ona tu zwariuje z nudów. Oj - najwyżej nie pojedziemy

albo zabierzemy Sisi ze sobą... Choć nie wiem gdzie będzie jej lepiej - na wyjeździe w obcym miejscu z nami czy samej w domu z dochodzącą sąsiadką...
Nie miałam się czym martwić to sobie sprawiłam kocie dziecko

Tyle co u nas - uświadomiłam sbie, że w maju Sisunia kończy 8 miesięcy i za parę dni mija pół roku jak jest z nami...