Aniada pisze:A że domu trza bronić - moje kotuszki zgadzają się w całej pełni. Hodowałam sobie kaktusiki od tak maleńkich jak zierenko kawy. Okazało się, że stanowią one wielkie zagrożenie dla naszej rodziny i koteczki pozbyły się ich w końcu. Ostatni raz widziałam moich podopiecznych leżących na dywanie, pięknym dywanie, w który pracowicie wdeptywana była mokruteńka, świeżo podlana, ziemia... Jożik grał sobie w piłeczkę dużą grudką, a Czesio taplał w niej swoje tłuściutkie łapcie, robiąc potem słodkie pieczątki...
AAAAAAAa


pzdr
GreenEvil