U weta to ja, co prawda, więcej razy chyba z chomicą byłam niż z kotami, ale ta pani z recepcji, o której Bubor pisze, to jakaś taka dziwna trochę... Wykluczyła chorobę kota na oczy nie widząc, odrobaczyć kota porcją praktycznie odmierzoną "na oko" kazała...
No dobła, dobła, nie narzekam już, bo się nie znam...
Bubor, a z protestującą Kropą to się nie szczyp:) Przy przycinaniu pazurków też próbowała wiać, ale trzeba było ją konkretnie chwycić i wtedy siedziała (w miarę) spokojnie, bo czuła, że nie ma wyjścia
Jak rok temu mieliśmy na tymczasie innego kocurka, to on miał świerzb w uszkach i trzeba mu je było czyścić i zakraplać, i wtedy było tak samo - jak się go pewnie złapało, to siedział grzecznie, a jak mi się nie udało go dobrze uchwycić, to próbował się wyrywać.
Gdzieś już na forum było o tym, że jak się podchodzi do jakichś zabiegów "na kocie", to trzeba zdecydowanie, bo wtedy kot się mniej denerwuje i sprawniej to idzie. Nie pamiętam jak to dokładnie było i kto to napisał, ale sens był taki
I to chyba ogólnie zwierząt dotyczy, bo jak moja chomica po mnie chodzi i zagradzam jej drogę ramieniem, to ona próbuje odsunąć moja rękę (czasem zębami

), ale jeśli napnę mięsnie i trzymam rekę mocno w tym miejscu, to ona tylko podejdzie i nawet nie próbuje się przedzierać, tylko szuka innej drogi
