Witajcie kochani, dopiero teraz siadłam do kompa, bo w noc nie minęła mi lekko i w efekcie spałam do 11:00

.
Jak już pisałam, na noc zamknęłam Gulaszka w łazience, gdzie miał cieplej przy grzejniku i gdzie Bigos nie mógł mu przeszkadzać w dochodzeniu do siebie. Niestety, Bigos nie był w stanie pogodzić się z takim układem i przez większość nocy próbował wydrapać w drzwiach od łazienki dziurę, żeby się dostać do Gulaszka (ewentualnie wypuścić go na wolność?). Ja oczywiście z nerwów nie mogłam spać, o 3:30 w nocy wstawałam sprawdzić, jak ma się mój ozdrowieniec - był już wtedy w dużo lepszym stanie, nawet strzelił mi baranka, czym mnie totalnie rozczulił

. Widząc że jest w lepszej kondycji, postanowiłam dać mu trochę suchego (miseczka z wodą stała w łazience od początku).
O 7:30 wstał TZ, zajrzał do Gulaszka i zameldował, że co prawda suche zostało raczej rozsypane po łazience niż zjedzone, ale mały jest już całkiem sprawny i domaga się wypuszczenia z łazienki. Postanowiliśmy tak zatem zrobić i z wielką ulgą poszliśmy wreszcie naprawdę spać

.
Kiedy wstałam, okazało się, że Gulaszek ma już całkowicie wylizane "sreberko" z jajeczek, ale żyje i ma się dobrze

. Teraz już wszystko jest OK, mały zjadł śniadanko i zachowuje się normalnie (no, może jest trochę spokojniejszy - nie ma jeszcze szaleństw z Bigosem ani pogoni za myszką). Przychodzi na mizianki, wychodzi na balkon, drzemie na drapaku - słowem, na 90% jest już sobą

.
Dziękuję raz jeszcze za wsparcie i zainteresowanie, jestem przekonana,
że Wasze zaciśnięte kciuki naprawdę pomogły!
