No powoli ze mnie cisnienie schodzi... Coco po zdjeciu opatrunku po poieraniu krwi, ozyla i jest w pelni szczesliwym kotem. Byla na mizianiu. Jedynie ma uraz do brania na rece.. jeszcze wiekszy... no ale rozumiem... nie ma cos sie dziwic jak ja dzisiaj tak maltrertowali.
Dobrze ze dzis w robocie nie ma urwania glowy.
Siedze wymyslilam na obiad kotlety ziemniaczane w sosie pieczarkowym. TYlko kupilam sobie pieczarki portobello. Ciekawi mnie jak to wyjdzie.
Takie podrasowane smaki z dziecinstwa
Ciesze sie ze z ta coco jest ok. Ciekawi mnie ta alergia pokarmowa. Paleta mi sie po glowie sucha bozita... bo od 2-3 tyg jej nie je a tak jak by bylo lepiej... fakt faktem ona mocno przy jedzeniu wybrzydza. Ale tunczyka po wecie wszamala az sie jej uszy trzesly (mamy taki juz nawyk wyrobiony ze zawsze po wizycie od weta dostaja Tunczyka). Zobacze... moze wyrosnie z tego. Dixie tez wyrosl... choc u niego to i tak moglo byc cos innego.
Jestem troche spokojniejsza ze wet ja zobaczyl. Ze to RTG nic nie wykazalo. Ani zmian, ani guzow ani nic. A ten nizszy potas kto wie moze tu jest problem. Popoludniu wyskocze do miesnego po jakis ladny kawalek miecha, moze jakas prega wolowa albo cos. Cos specjalnie dla Cocusia mojego kochanego.
No Kasiu a tez podejrzewano ze to na tle jakiejs alergii? Moze... no jestem spokojniejsza
Za Coco i za Ciri!

(wieczorem se na pewno kieliszek wina wypije - maz po piatkowych pryzgodach na alkohol patrzec nie moze hle hle hle)