izka53 pisze:
Niusiu![]()
![]()
kamari pisze:To była wyjątkowa istota, która podarowala mi kilka miesięcy swojego życia. Ulżyło mi kiedy mogłam ją godnie pochować. Pod bzem. Nie wiem, czemu to takie ważne, ale ten cholerny bez jest taki piękny i tak pięknie pachnie.
Znów poleciały łzy![]()
![]()
Mario, ja czekam na fotki ZDROWEGOFelutka
Izuniu, mam nadzieję, że się na mnie nie obraziłaś. Nie mam takiej zasady, ale po prostu nie robię zdjęć chorym kotom. Należy im się odrobina godności. Za to chętnie, namiętnie i bez umiaru robię fotki wszystki zdrowym aniołkom. Więc i zdjęć Felusia będzie dużo. Taka mam przynajmniej nadzieję.
Nie wiem, czy pamiętacie Ałłę. Przygarnął jeden z moich wielkich kolegów, którzy wczoraj pomagali mi chować Niusię. Płakał nad nią razem z nami i po wszystkim poleciał do domu robić zdjęcia swojej małej "dziadówce". Tak mówi na Ałłę i udaje, że jej nie cierpi.
Ałłunia jest najbardziej rozpuszczonym kotem jakiego znam. Jej pańcio ma alergię na wszystko, od kociej sierści poczynając. Wiecznie wysłuchuję, jaki to okropny kot z nim mieszka. Jak mu nie daje spać, przychodzi się przytulać nad ranem. Jak to jej porobił półeczki, bo przecież taka okropna istota musi mieć gdzie skakać. Śmiać mi się chce za każdym razem, kiedy Radek złożeczy na Ałkę, bo facet jest zakochany w kotce na zabój.
Gdyby ktoś chcial zobaczyć, to tu jest więcej zdjęć dziadówki https://picasaweb.google.com/102664116109431254388/AA#
Ałła jakoś za kilka dni skończy rok.Tak jak Myszol, Chłopaniu i Jasiek. I Behemocik. I Kropek. I jeszcze inne trzy czarnulki. A skończą ten roczek między innymi dzięki Niusi, która im matkowała, odkąd maluchy do nas trafiły.
Nie wiem czemu, ale dzisiaj nie płaczę. Tylko wspominam.
To był bardzo długi rok. Pełen porażek, ale i małych sukcesów. Trudno nie robić rachunku sumienia. Na pewno nie raz mogłam zrobić więcej. Na pewno nie raz czegoś nie dopatrzyłam. Pewnie jeszcze nie raz czegoś nie dopatrzę. I mogę sobie i wszystkim obiecywać, że więcej nie przygarnę kota. Ale zaraz przyjdzie wiosna i znowu jakiś krzaczek znienacka wyskoczy. No i znowu wezmę, bo co. Mogę sobie obiecywać długo i namiętnie, ale i tak nie zostawię. Moje ostatnie znalezisko, pan Florian, leży rozwalony na mężulu i się rozpycha. Mogłam nie brać gówniarza spod śmietnika, może ktoś inny by wziął. Ale jakby nikt nie wziął?