Mieliście rację, te 10 godzin spędzonych beze mnie zmusza je do integracji

Myślę, że zakolegowały się. Ścigają się, ganiają, zaczepiają.
Z tymi zabawami, to z Kundzią jest trochę tak jak z Daisy. Łatwo się peszy, łatwo odpuszcza i potrzebuje więcej czasu. Inna rzecz, że przecież Frycek nie może się czaić, bo jeszcze mu obiekt "ucichnie" i co będzie?
No nic, poczekam jeszcze parę dni, ale chyba bedę musiał bawić się z nimi oddzielnie.
Pewnie skonczy sie na tym, że będę musiał zamykać się z Kundzią w małym pokoju

Frycek będzie stał pod drzwiami

. No ale potem pobawie się z nim tyle samo czasu (wiem, że to potworne z mojej strony, ale więcej niż 30 min. na łebka nie dam rady).
A z nowości?
Frycka fascynuje sedes. Wystarczy, że usłyszy jak podnosze deskę, a biegnie sprawdzać co tam w środku jest. Opiera się o krawędź i próbuje sprawdzić łapką, co tam tak pluska.
Dziś pluskały fusy po kawie. Właśnie je wylewałem. Frycuś nie wytrzymał i zrobił "hops". Zaraz wyskoczył stamtąd jak z procy, ale jego śliczne, białe rajstopki były cokolwiek mokre.
Z kolei Kundzia brodzi po wannach, zlewach i umywalkach. Ogonem bada siłę strumieni wody. Kiedy myję zeby, wychłpetuje z kubka wodę, która chcę płukać zęby.
Potem chodza mokre i zostawiają wszędzie ślady jak jakieś kaczki
