:-/....
serce się kroi...
jestem teraz w Międzyzdrojach na szkoleniu pilockim (mój catsitter

donosi, że w ZG pada i całe futrzane towarzystwo poszło spać na moje wyrko

) - widziałam tu masę Kotów, najczęściej siedzą - cwaniaczki

- przy smażalniach ryb, przy jednej chyba panują wyjątkowo dobre warunki, bo Kotów naliczyłam 15

i wszystkie w świetnym stanie - koteczki wyglądały na wysterylizowane (kilka sztuk - a ani jednej w ciąży czy z oznakami karmienia itp), kocury - no, tutaj nie było tak perłowo, bo paru jajcarzy się kręciło, ale wszystkie miały czyste oczy, ładne futra i wszystko wskazywało, że mają tu niezłe życie, wobec ludzi są ostrożne, ale nie panikują, a 4 dziewczyny i jeden ogromniasty kocur z łbem jak główka kapusty przywędrowały do mnie na pokizianki i miałam pełne ręce roboty przy głaskaniu, jedna dziewczynka kładła się przede mną uporczywie na brzusio, na którym widniała całkiem świeża blizna po sterylce - a swoją szosą sądzę, że conajmniej kilka z nich to Koty domowe na tymczasowym, legalnym gigancie ze swoich domów.. koło chińskiej knajpy - dwóch pasiastych braci, około roczne kocurki, przemiłe i przeuroczo zaglądające do okien knajpki, widziałam, jak Chińczyk - pracownik wyniósł im michę paszy, mam gorącą nadzieję, że nie tuczył ich na kolejną "kaczkę po seczuańsku" :-/, tak więc tu sytuacja jest nienajgorsza, z tego, co widziałam.... ale nie widziałam tej ciemnej strony miasta, a na pewno i złe rzeczy się dzieją... Mam wrażenie, że ogrom zła wyrządzanego Kotom czasem nie równoważy się z dobrem, jakie otrzymują od ludzi.... to przygnębiające....