Dzisiaj była wizyta Funia u wetki, a że Panna też wczoraj miała oczęta zafaflunione, to zapakowałam do torby oboje. Oczywiście tez kk, tylko że u małego kota tylko w oczkach. Funiowi jak grało w nosie, tak gra, węzły chłonne trochę lepsze, ale poza tym nic lepiej. Więc jemu zmieniamy antybiotyk, Panience na razie nie dajemy, tylko Tolfine, no i obojgu Gentamycynę do oczek. Oczywiście Immunodol, Lakcid, takie tam.
Ale. Oboje towarzystwo zaposiedli kopalnię świerzba w uszach

U dziewczęcia bardziej widać, bo białe - w Funiowych czarnych pod wziernikiem też się ujawnił, ruchliwa bestia

Wyczyściliśmy, Stronghold zapodaliśmy (teraz trzeba pilnować, żeby sobie łepetyn nie zmywali!

), a jutro Tadzinek też się przejedzie, bo z całą pewnością też ma - uchem trzęsie.
Po powrocie do domu zmaltretowanych kotów (byliśmy tam prawie godzinę, Funio w drodze aż ział ze zdenerwowania) Panna natychmiast poszła zajeść stres mięchem, Funio się raczej domywał, furkocząc nosem. Tadzinek, który podobno po wyjeździe towarzystwa zaniepokojony był bardzo i szukał ich wszędzie, chodził za nimi i wąchał te wymięte uszy, ogony i wszystko.