
Piszcie sobie ile chcecie! Jak mnie juz tu tak malo, to chociaz Wy sie spowiadajcie.
Co do powietrza, to przyznaje Gibutkowi racje, bo po prostu tez nie lubie. Samo uczucie startowania i ladowania mnie zwala. Gibutek, co do kociastych, to powiem po tej okropnie dlugiej podrozy z nimi w aucie... Tak i owak jest nie dobrze. W aucie mozesz sie zatrzymac i przytulic albo reke w kontenerek wlozyc. W samolocie musisz ich oddac i odebrac, do tego dochodzi czekanie na samolot i potem na zwrot bagazu. Czas jakos tez bardzo dlugi wychodzi i od lotniska do domu tez masz znowu jazde.
Figusia... Biedulka moja kochana. Na noc musialam sie z Emilem i Lilly zamknac w sypialni, bo chcialam zeby Figusia z za kanapy wyszla i sie wysisiala i cos zjadla. Kupalka jeszcze nie bylo

Jutro poznym wieczorem bedzie odebrana i nocowac w swoim juz domku. Lilly jej w sumie nic nie robi, bo Emil to jest tylko zainteresowany, ale Figusia warczy jak stary traktor. Rano ja oddzielnie nakarmilam i sie zalatwila ladnie, dala sie przytulic a potem mnie lapka traktowala i nie dala sie poglaskac. Po poludniu mnie swoim slodkim piskiem przywitala i sie przytulila. Potem po kolei Emil i Lillly sie przywitali. Caly wieczor nam zeszedl na warczeniu, przytulaniu, futrowaniu itd. Teraz schodza sobie z drogi a ja sie uzalam na braku TV! Mowcie co chcecie, ale ja jestem TV-junkie! Nawet nie potrzebuje go za czesto, ale wiedza, ze nie moge wcale mnie zbila z nog. Bez internetu musialam juz tak dlugo wytrzymac ale TV to jest cos innego.
Moi gospodarze wreszcie jutro po jakiegos technika zadzwonia i sie z nim na termin umowia. Najpozniej w srode chce miec znowu na co patrzec. Tata sie moze nawet do nowego TV dozuci, ale satelity ustawic nie moge sama niestety. A nowy i tak musi poczekac.
Tak tak Dziobeczki, jak sie z kims jest, to jest troche latwiej, bo w takiej sytuacji mozna sie chociaz przytulic. Nie mowcie prosze, ze mam kociastych, to nie to samo i nie wystarcza. Teraz jestem akurat w takiej fazie, gdzie mi strasznie starego zycia brak, obojetnie jakie zle bylo, i tesknota za rodzicami mnie zwala. No i sytuacja w pracy i ze wiecznie sie cos psuje a ja nie mam kasy na nowe, mnie dobija doslownie, ze zaczynam nienawidzic ta przeprowadzke. Sasiedzi sasiadami, ale zastapic rodziny nie moga. No i tez zamkna drzwi i maja swoje klopoty a moje lozko nadal owlosione na czterech lapkach a nie na dwuch nogach.
Jutro pieke ciasto, bo jak pan Figusi przyjedzie, to chce mu dac. Dalej mi nie wychodzi z glowy, ze jego nowa jest mila i go ma a nie ja. Glupia jestem.
Dobranoc!
