a zatem kilka slow wprowadzenia

mialam kartonowe pudlo w ktorym przechowywalam torebki. pudelko z ikea i w dodatku wiekowe, wiec Renesh i Kazar spiac na nim rozwalili je totalnie. bylismy we wtorek w ikei i kupilam nowe pudelka. zamontowalam wszystko i ustawilam na miejscu starego pudla. i zapomnialam o wszystkim cieszac sie, ze jest piekne, niezapadniete i super hiper nowe!
choc mieszkamy w nowym mieszkaniu to pojawiaja sie problemy jak w starym budownictwie w postaci wilgoci w scianach i kapania z naszego balkonu na balkon sasiadow. panowie budowlancy w ostatnim tygodniu codziennie instaluja rusztowanie po ktorym sie na nasz balkon dostaja i naprawiaja ile moga. beda chyba zrywac kafelki na calej dlugosci balkonu
Renesh ma tasiemca. w srode dostal pierwszy antytasiemcowy zastrzyk. TZ go zawiozl do veta, ja tylko przez telefon uczestniczylam we wszytkim.
i w srode przychodze do domu, widze Kazika na lozku. samego. i zadowolonego. wrecz usmiechnietego. Renia ani sladu. wolam go isprawdzam, czy nie ma go w lazience - nie. w kuchni - nie. na hamaczku - nie. spogladam pod lozko - takze pusto... zaczynam sie denerwowac. szukam pod narzuta na lozku majac wizje rozplaszczonego Renia ktory ma jakas reakcje alergiczna po odrobaczeniu i nie ma sil wolac pomocy. ale pod kapa tez go nie ma. coraz bardziej spanikowana dzwonie do TZta, glos mi sie juz zalamuje... wygladam przez okno i widze, ze panowie budowlancy zdjeli czesc siatki zabezpieczajacej. i juz mam wizje kota, ktory lezy gdzies pod balkonami polamany, bo nie wiadomo jakim cudem wydostal sie na balkon. ktory byl zamkniety, ale jak widac takich rzeczy w nerwach sie nie zauwaza

. zaczynam panikowac do potegi i szukam Renka po szafkach - lacznie z kuchennymi.
A ta cholera czarna lezala sobie w ZAMKNIETYM kartoniku. nie wiem jakim cudem wlazl i zamknal za soba pokrywe tak, ze sladu nie bylo.
i nie wiem jakim cudem spal slodko kiedy ja darlam sie jak opetana szukajac go...
no i kartonik jest ulubionym Renesha miejscem do spania

a historia Kazarkowa jutro
