Wczoraj (niedziela): obkroiłam mięso.. i leżą dwa kotleciki czekając na tłuczenie... TŻ mnie zawołał.. wyszłam z kuchni, wracam.. na desce 1 kotlet, a drugiego na podłodze wcina Mufcio
Chwyciłam za drugi koniec kotleta i ciągnę...
Dzisiaj (poniedziałek): TŻ obkroił kotlety, wytłukł.. i ja się zabrałam za ich panierowanie. Wyjęłam jajko.. wbiłam je na talerzyk i odwróciłam się w stronę zlewu, aby umyć ręce.. Gdy ponownie się odwróciłam.. zlokalizowałam brak jednego kotleta i uciekającą z kuchni rudą dupkę
W końcu jakoś udało się tego kotleta odebrać... a teraz właśnie kończę jeść obiad




 
  jak to się chłopaki kochają.. 






  