Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw wrz 27, 2007 13:39

Dziękuję za poduchę. Mój Mafioso aż mruczy z radości. Zabieramy się do lektury.
Zygmunt

Zygmunt Dziewoński

 
Posty: 15
Od: Śro sty 03, 2007 16:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw wrz 27, 2007 19:28

... W czasie, gdy duży, gruby, czarny kot zaczynał śnić o pozostawionych na noc otwartych puszkach., Miaulina wepchnęła kajet Kociamy jeszcze głębiej pod kredens. Mimo, że nagła przemiana Serka w mysz dalej wydawała się jej bardzo zabawna kotka uznała, że kajet mógłby być niesłychanie niebezpieczny, gdyby dostał się w niepowołane ręce. W ogóle, zdaniem Miauliny, nawet na pierwszy rzut oka wyglądał groznie i tajemniczo, oprawiony w grubą, czarną, miejscami poprzecierana oprawkę, ze złotymi okuciami na rogach.
Pożółkłe od starości kartki pachniały trochę kurzem, a trochę ziołami, niektóre kartki przełożone były suchymi zdzbłami trawy niby zakładkami, a kilkanaście przepisów było uczciwie zaopatrzone w napis UWAGA albo NIEBEZPIECZNE albo OSTROŻNIE. Tych kilkanaście przepisów musiało być naprawdę bardzo atrakcyjne, gdyż Babcia Tekla – co odkryła dociekliwa Miaulina – sporządziła z nich mieszanki i schowała w szczelnie zamkniętych torebkach.
MYSZOCHWILA pochodziła z tej właśnie kolekcji, a jej działanie bardzo spodobało się Miaulinie. Prawdę mówiąc – czym podzieliła się pamiętnego wieczoru z kotem Pacynki – nie do końca miała pojęcie o działaniu specyfiku, kiedy wręczała torebkę Dominikowi... Powodowały nią wówczas dwa uczucia – przyrodzona kotom ciekawość i przykre wspomnienia z dzieciństwa...
Po za tym wrodzona inteligencja podpowiedziała jej, że coś, co kończy się na „ chwila” powinno trwać chwilę, a chwila jeszcze nikomu nigdy nie zaszkodziła...
Ale Miaulina była mądrą i inteligentna kotka i nagle zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie mogło zawisnąć nad miasteczkiem w razie gdyby kajet Kociamy dostał się w ręce kogoś nieodpowiedzialnego i złośliwego...
Oczyma wyobrazni zobaczyła stada myszy biegające po Złociejowie i poczuła jak jeży się jej sierść na grzbiecie.
- O, nie – powiedziała stanowczo i pomaszerowała do sypialni, gdzie pod kołdrą w kraciastej powłoczce smacznie spała Babcia Tekla.
- BABCIU – zamiauczała kotka łaskocząc Babcię Teklę wąsikami. – Obudz się, musimy porozmawiać.
Babcia Tekla przetarła oczy i spojrzała w okno. Ogród tonął w mroku, a przez szparę w firance sączyło się blade światło księżyca.
- Drzwiczki nie chcą się otworzyć ? – zapytała sennie. – A może kot Pacynki.... ?
- Nie – odpowiedziała Miaulina. – W zasadzie mogłam poczekać z tym do rana....
Babcia Tekla odetchnęła z ulgą i poprawiła poduszkę.
- To dobranoc – powiedziała podciągając kołdrę pod brodę.
- Mogłam poczekać do rana – Miaulina delikatnie ściągnęła kołdrę z głowy Babci Tekli – ale sprawa jest bardzo poważna.
Babcia Tekla uniosła się na łokciu.
- Śniadanie podajemy o ósmej - powiedziała.
- Chodzi o Kajet – miauknęła kotka. – Kajet Kociamy.
- Kajet zaginął – oświadczyła Babcia Tekla przesuwając rękę w kierunku brzeżka kołdry.
Miaulina błyskawicznie przysiadł na brzeżku, a Babcia Tekla z rezygnacją usiadła na łóżku.
- To JA schowałam Kajet – oświadczyła Miaulina.
Babcia Tekla spojrzała na kotkę z wyrzutem.
- Kajet Kociamy jest niebezpieczny – powiedziała kotka. – Pacynka, panna Madzia i naczelnik poczty napili się Ziołowej Herbatki Nasennej i pozamieniali w kotołaki...przynajmniej w każdy piątek trzynastego... A mysz na przyjęciu to był Serek. Czyli Myszochwila.
To rzekłszy Miaulina zeskoczyła z łóżka i pobiegła do kuchni. Z trudem wydobyła spod kredensu Kajet Kociamy.
- Schowałam go pod kredens – powiedziała .
Babcia Tekla z żalem spojrzała na wytartą czarną okładkę ze złoconymi okuciami.
- Tam jest sporo dobrych przepisów – mruknęła .
- Przecież nie będziemy go niszczyć – odparła Miaulina. – Trzeba tylko dobrze go ukryć...zamknąć...A to, co jest nieszkodliwe, można przepisać.
Babcia Tekla wzdrygnęła się.
- Moja droga – powiedziała. – Ty pisać nie umiesz, ja piszę tak, że sama nie mogę się odczytać...
- Poprosimy Pacynkę – oznajmiła Miaulina, a gdy Babcia Tekla orzekła, że to dobry pomysł kotka zbiegła na dół i wymknęła się przez uchylone okienko na ganku, chociaż właściwie mogła ze wszystkim poczekać do rana...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw wrz 27, 2007 20:16

:mrgreen:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Czw wrz 27, 2007 22:09

Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt wrz 28, 2007 6:21

Dzień dobry ...W nocy padał deszcz. Szeleścił po dachu i tylko troszkę wlało się na ganek - tam, gdzie była nieszczelność przy oknie...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt wrz 28, 2007 6:30

Dzień dobry...Mam nadzieje, że jest gdzieś w pobliżu Pan Majster, co usunie tę nieszczelność...

Ja bardzo proszę o taki zeszyt z fajnymi przepisami...w szczególności chodzi mi o przepis na herbatkę Mysz-forever :twisted: ...

Miłego weekendu Caty!

Joy

 
Posty: 604
Od: Wto wrz 12, 2006 9:31
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Pt wrz 28, 2007 18:43

Dom w głębi parku

Dzień chylił się ku zachodowi, kiedy Pacynka podzwaniając kolczykami weszła do ogrodu Babci Tekli. Niosła ze sobą dużą, płócienną torbę w różowe kwiatki i już na pierwszy rzut oka widać było, że torba jest solidnie wypakowana.
Pacynka trąciła nosem siedzącą na poręczy ganku Miaulinę i weszła do środka. Na kuchennym stole Babci Tekli stał dzbanek z kawą i placek ze śliwkami domowej roboty.
i nalała do niej kawy.
- Przykro mi bardzo z powodu tej herbatki – powiedziała, ale Pacynka roześmiała się głośno, bo przypomniała sobie naczelnika poczty plującego futrem.
- Sama o mały włos się jej nie napiłam – wyznała Babcia Tekla – ale Miaulina zdążyła ukryć kajet...
Pacynka posłodziła kawę, dolała do niej śmietanki i otworzyła kolorowy zeszyt. Miaulina wyskoczyła na oparcie krzesła i zajrzała jej przez ramię.
- Domowe pastylki na ból brzucha – przeczytała głośno Pacynka i wzięła do ręki pióro.
Za oknem powoli zachodziło słońce. Ostatni promień błysnął między pniami brzóz, na jedną, krótką chwilę rozpalił czerwienią trawy w ogrodzie i zgasł.
W kuchni zapadła cisza, w której słychać było tylko skrzypienie bujanego fotela, na którym przysiadła Babcia Tekla, szelest kartek i melodyjne mruczenie Miauliny.
Po drugiej stronie domu, tuz nad kominem zapaliła się pierwsza gwiazda, z początku blada i nieśmiała, potem coraz jaśniejsza.
Placek ze śliwkami zniknął z talerza, a dzbanek do kawy napełnił się po raz drugi, gdy nagle zadzwonił telefon.
Mruczenie Miauliny nagle urwało się przechodząc w gniewny pomruk.
Babcia Tekla spojrzała na Pacynkę.
A Pacynka spojrzała na zegar.
Poczekały dobrą chwilę, ale telefon ani myślał przestać dzwonić.
- Odbierzcie ten telefon – warknęła Miaulina – bo strącę go z półki.
Babcia Tekla wstała z fotela i podniosła słuchawkę.
- Niemożliwe – wykrzyknęła. Daleki głos brzęczał w słuchawce jak jesienna mucha na szybie.
Wiadomość musiała być poważna, bo Babcia Tekla odłożywszy słuchawkę zamyśliła się głęboko.
Pacynka spojrzała na Babcię Teklę znad Kajetu.
- Wiesz, gdzie stoi dom nauczyciela ? – zapytała w końcu Babcia Tekla, a Pacynka trochę niepewnie pokiwała głową.
- Jeżeli można go jeszcze nazwać domem – dokończyła Babcia Tekla.
Pacynka przymknęła oczy przywołując obraz niedużego, starego domu na zachodnim skraju miasta, gdzie kończył się park, a zaczynały bujne, dzikie zarośla.
- Jeżeli jeszcze można go nazwać domem – powtórzyła Babcia Tekla. – I do tego domu powraca...wnuczka nauczyciela...to znaczy chciałaby powrócić do tego domu.
- Nie pamiętam żadnej wnuczki nauczyciela – powiedziała trochę niewyraznie Pacynka, bo trzymała w zębach pędzelek.
Babcia Tekla spojrzała w okno. W szybie odbijały się drzwiczki pieca, z których raz po raz wysuwał się złocisty języczek ognia.
- Bo tez nie możesz jej pamiętać – uśmiechnęła się do siebie. – Córka nauczyciela wyjechała stąd dość dawno...zanim przyjechałaś do miasta.
- Ale nauczyciela to pamiętam – powiedziała Pacynka. – Grywał z moim dziadkiem w karty. W każdy poniedziałek.
Przed oczyma Pacynki pojawiła się szczupła, sucha postać dziadka siedzącego w fotelu .
- Najpierw umarł dziadek – powiedziała półgłosem. – A potem nauczyciel. Pamiętam jak zrzędził, że nie będzie miał z kim grać...
Babcia Tekla spojrzała na zegar.
- Chce przyjechać za dwa tygodnie...
Pacynka domalowała ozdobnej literze zielony liść i pokiwała znacząco głową.
- To znaczy, że jutro mamy zebranie nadzwyczajne ?
Z kredensu dobiegł cichy chichot Miauliny...
... Kociama nie otwierając oczu sięgnęła po słuchawkę telefonu.
- Wiesz, która jest godzina ? – zapytała sennie.
- Nieodpowiednia – odparła beztrosko Pacynka. – Babcia Tekla zwołuje zebranie nadzwyczajne.
- Teraz ? – ziewnęła Kociama. – Jeśli tak, to zbierajcie się beze mnie.
- Jutro...- Pacynka lekko zawahała się. – to znaczy dzisiaj, po południu.
Biały, łaciaty kot spojrzał pytająco w twarz swojej pani.
- Tak, tak Maciejku – mruknęła Kociama, usiadła na łóżku i zmarszczyła brwi usiłując przypomniec sobie numer Bajanny..
Po południu, na drzwiach cukierni pojawiła się tabliczka z napisem PRZERWA OBIADOWA
Komendant straży miejskiej przystanął na chwilę usiłując zobaczyć coś w szparze między żółtymi żaluzjami, ale usłyszał tylko zaaferowane głosy, z których jeden rozpoznałby na końcu świata – a należał on oczywiście do Pacynki.
- Proponuję zaraz – zadzwoniły kolczyki z kocimi główkami.
Komendant jak mały chłopiec odskoczył od drzwi, i na szczęście zrobił to w samą porę, bo drzwi otworzyły się i z cukierni wyszła najpierw Kociama, za nią Bajanna, Babcia Tekla i Pacynka. Pochód zamykał duży, gruby, czarny kot z nosem umazanym śmietanką do kawy.
Komendant uśmiechnął się na powitanie, a Pacynka wesoło pomachała ręką.
- Jeżeli ma pan chwilę czasu – powiedziała z najpiękniejszym z uśmiechów – proszę z nami.
Serce komendanta pomachało ogonem jak służbowy pies. Gdyby nawet w tej chwili dokonano napadu na pocztę lub cukiernię żadna siła nie zawróciłaby go z drogi.
- Dokąd idziemy ? – zapytał.
- Do domu nauczyciela – powiedziała Babcia Tekla.
- Ach...- westchnął komendant, bowiem przypomniał sobie, że dawno temu w starym, zapuszczonym ogrodzie otaczającym dom odkrył krzak wspaniałych róż, o którym zupełnie głupio zapomniał, a które z pewnością zdążyły już przekwitnąć...

c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt wrz 28, 2007 22:52

Obrazek

Caty jak w tej Bajusi miło i ciepło
Teraz sie położę i oczami wyobraźni przeniose się w tą Bajkę
A może mi się to wszystko przysni

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Sob wrz 29, 2007 0:18

:1luvu:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Sob wrz 29, 2007 8:45

No proszę, niezamieszkany dom w Złociejowie!

A może któregoś dnia przez przypadek nawiedzi Złociejowo grupa zwariowanych kocich fanek? I Miaulina westchnie z ulgą po ich wyjeździe?

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob wrz 29, 2007 13:26

Dziadek Ramol obserwując rynek przez szparę w firance zmarszczył brwi i trzy razy zastukał w kaloryfer. Odpowiedziały mu dwa stuknięcia i za chwilę zadzwonił dzwonek u drzwi.
- Co się stało ? – zapytał Dziadek Rupol, a Dziadek Ramol ruchem głowy wskazał wchodzącą do parku grupę. – Coś knują.
- Pewnie na własną rękę łapią przestępcę – mruknął Dziadek Rupol.
Po czym staruszkowie wymienili znaczące spojrzenia i nie budząc Wnuka wyszli na palcach z domu.
Tymczasem spiskowcy zdążyli już zniknąć w parku.
Dom, zbudowany na kamiennej podmurówce stał zasłonięty krzewami bzu i jaśminu, pośród bujnie pleniących się chwastów. Wiatr poruszał uchyloną okiennicą, a drewniana furtka kołysała się miarowo.
Pacynka uniosła skraj długiej, kwiecistej spódnicy i zaczęła przedzierać się prze gąszcz traw i jeżyn.
Komendant straży miejskiej wyprzedził ją jednym susem, i gdy znalazła się tuż przy drzwiach dziarsko zasalutował.
Pacynka poruszyła klamką, ale drzwi nie ustąpiły.
- Zaraz, zaraz – powiedziała do siebie i rozejrzała się dokoła.
Spomiędzy zieleni sterczał stary, chylący się ku ziemi karmnik. Pacynka zajrzała do środka : między resztkami ziarna leżał stary, zardzewiały klucz.
- Wchodzimy – orzekł komendant straży miejskiej i przekręcił klucz w zamku. Drzwi skrzypnęły i otworzyły się.
Drobiny kurzu, jak złocisty pył zatańczyły w świetle słońca, które wdarło się do sieni. W domu pachniało kurzem, ziołami i słomą, na ramach okien kołysały się szare festony pajęczyn.
- Dramat – Kociama załamała ręce.
Bajanna oparła się o drewniany stołek, który zachwiał się niebezpiecznie, a jedna z jego nóg rozsypała się w pył.
Babcia Tekla wyjęła z kieszeni notes i ołówek i podała go Pacynce.
- Pisz – powiedziała. – Okna do szklarza, biały lakier...wapno...
- I egzorcysta... – dodała Kociama spoglądając do pokoju, gdzie za szybą pojawiły się dwie zamazane twarze.
Dziadek Ramol i Dziadek Rupol znikli tak szybko jak się pojawili.
- Tu mają skarb – szepnął Dziadek Rupol, a Dziadek Ramol na wszelki wypadek wyjął z kieszeni wielofunkcyjny szwajcarski scyzoryk.
Komendant straży miejskiej udając, że nie widzi dwu postaci ukrytych w krzakach obszedł dom dookoła stukając w ściany i w ramy okien i stwierdził, że jest bezpieczny.
- A my tymczasem sprawdziliśmy ogród – przed komendantem jak spod ziemi pojawiło się dwu czerstwych staruszków.
- Dobra robota – powiedział i uścisnął dłoń Dziadka Rupola. – Bezpieczeństwo przede wszystkim – dodał, a Dziadek Ramol zasalutował.
Nagle na wąskiej ścieżce za ich plecami zadzwięczał dzwonek roweru.
- Podwieczorek ! – zawołała panna Madzia zdejmując z bagażnika ogromny piknikowy koszyk.
Komendant wyniósł z domu wszystkie nadające się do siedzenia stołki, a Pacynka przykryła stary ogrodowy stół swoim kolorowym szalem.
Panna Madzia otworzyła koszyk i zapachniało świeżymi drożdżówkami i gorącą kawą.
- Oj, nie będzie lekko – westchnęła Babcia Tekla spoglądając na zapuszczony ogród.
- A ja mam pomysł – powiedział komendant i skinął na staruszków.
Cała trójka odeszła na bok i dłuższą chwilę nad czymś zawzięcie dyskutowali. A potem Dziadek Ramol i Dziadek Rupol zjedli swoje drożdżówki i potruchtali w stronę miasteczka.
W czasie, gdy komendant i dwaj przyjaciele snuli swoje tajemnicze plany Babcia Tekla, Kociama, Pacynka i panna Madzia odbyły krótka naradę na temat rzeczy niepotrzebnych i zagracających strychy, które w tym domu mogłyby okazać się niezbędne...
Komendant straży miejskiej powyrywał rosnące najbliżej domu chwasty i rozpalił nieduże ognisko.
Panna Madzia i Pacynka wyniosły z domu puste pudełka, papiery i stare gazety.
Ognisko paliło się coraz żywiej, coraz wyżej strzelały płomienie.
- I tak zawołał pan jesień – powiedziała Bajanna mrużąc oczy i oganiając się od dymu.
... Wnuk wyłączył komputer i wyszedł na balkon. Spojrzał na dół i zobaczył swojego Dziadka i jego przyjaciela biegnących truchcikiem w stronę szkoły. A potem spojrzał nieco wyżej i dostrzegł niebieską wstążkę dymu unoszącą się z głębi parku.
A gdy uniósł głowę dostrzegł kilka dzikich gęsi przelatujących nad dachami kamieniczek.
Pomyślał, że nie byłoby zle być taką gęsią, lecieć na południe i nie myśleć o poprawkowym egzaminie z historii sztuki...
Bo w głębi serca Wnuk pozostał małym chłopcem, który dalej błądził po otaczających Złociejowo lasach w poszukiwaniu prawdziwków w zamszowych kapeluszach ...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob wrz 29, 2007 16:54

:1luvu:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Sob wrz 29, 2007 18:08

caty pisze:Bo w głębi serca Wnuk pozostał małym chłopcem, który dalej błądził po otaczających Złociejowo lasach w poszukiwaniu prawdziwków w zamszowych kapeluszach ...

A może to były maślaki? :wink:
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Nie wrz 30, 2007 23:47

Jutro dowiecie się czemu baji dzisiaj nie było i że to niekoniecznie muszą być maslaki.....
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon paź 01, 2007 1:03

8O :? :wink:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: agatag, Anna2016 i 32 gości