Sprawa zakupu nowego samochodu dalej się ciągnęła...Kiedyś pisałam że z naszym poprzednim samochodem było coś dziwnego... w następnym dniu nie widziałam go na terenie firmy, nie było go też w dniu oglądania nowego ale myśleliśmy ze jest u lakiernika – wzdłuż całego boku miał zarysowanie i na masce plamę po rozlanym kleju - pamiątki po pracy Wojtka w Domu Dziecka.
Pojechaliśmy odebrać samochód i zaczęła się dyskusja – zgodnie z umową bagażnik i reszta wyposażenia miała zostać przełożona i przemontowana a tymczasem nic nie zostało wykonane a stary samochód, na który mieliśmy tylko potwierdzenie że jest oddany w depozyt zniknął. Pan przyznał się że autko już zostało sprzedane i jeździ po kraju....! Nie mieliśmy żadnego aktu kupna-sprzedaży! Za fakturę zapłaciliśmy kwotę mniejszą niż figurowała na dokumencie.
Po kilku dniach mężowi zwrócono bagażnik ale... jest brak możliwości montażu – brak relingów...
Akt kupna-sprzedaży tez już otrzymał i zgodnie z dokumentacją mamy znowu tylko jeden samochód tak jak było do tej pory... chociaż w następnym dniu zadzwonił jeszcze przedstawiciel z komisu z prośbą do męża o przyjazd kolejny raz w godzinach szczytu na drugi koniec Warszawy – w umowie kupna-sprzedaży był jakiś błąd i nie przyjął go Urząd Skarbowy... Temat dokumentacji został zakończony godzinę później po złożeniu kolejny raz wszystkich podpisów...
Zdemontowany bagażnik stoi sobie w moim pokoju i czeka na lepsze czasy...
Do koloru samochodu stopniowo się przyzwyczajam...a jest taki:
Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie i wracam do swoich służbowych dokumentów...