Nie wiem, co robic. Dzisiaj w nocy wstałam na chwilę, kompletnie zaspana i zakatarzona - i znalazłam w kuchni na podłodze zabarwioną na czerwono małą kałużę. Byłam tak nieprzytomna,że po prostu ją starłam mopem. Aha, wcześniej jeszcze próbowałam powąchać palec, którym jej dotknęłam, ale z racji kataru jestem niewrażliwa na wonie. Wtedy coś mi się tłuło po głowie, że to musi być coś do jedzenia, może z mięsa. Dopiero rano uzmysłowiłam sobie, że to nie możliwe, nie miało skąd. No i boję się, że to siuśki któregoś kota. Którego??? Jak to sprawdzić??? Zachowują się normalnie. W drewnianych granulkach w kuwecie nic nie widać - tzn. przypominam sobie, że z tydzień temu wydawało mi się, że coś takiego czerwonawego jest w kuwecie, ale wtedy uznałam, że to odcień mokrych granulek. Potem zmieniłam wore bo zaczęłam nowy, trochę inny - i już się nie powtórzyło. Faktycznie, drzewo jest bardziej żółtawe. No więc dylemat - co robić?????
Wszystkim łapać siśki?? Raz już próbowałam kiedyś Okruszce - na nic, nie załatwi się, gdy ktoś jest w pobliżu, przerywa czynność w połowie.
I jeszcze - kasa - do końca miesiąca bryndza. A takie poczwórne badanie to... no, gdybym wiedziała, że naprawdę chore, to bym się zapożyczyła (i co dalej????? ).
No... martwię się
