Z tym wcinaniem co popadnie to niestety jeszcze jej nie wychodzi - na razie Koza kręci noskiem na różne propozycje, a my się gimnastykujemy, co jej jeszcze dobrego podsunąć.
Conv mięsny jest błe, gotowany kurczak jest błe, suche namoczone jest błe. W zasadzie zaakceptowała tylko Bozitę - kawałki w galaretce - to je chętnie, nawet się awanturuje o michę.
Wczoraj niestety zwymiotowała znowu wieczorem. Ale chyba już wiem o co chodzi - ona najwyraźniej źle znosi podawanie leków dopyszcznie, mocno się przy tym ślini, potem zaczyna ją mdlić i wymiotuje. Tak to wygląda, bo wymioty są tylko po wieczornym podaniu leków, potem przez cały dzień nic się nie dzieje. No i problemy zaczęły się od poniedziałku, w poniedziałek dostała nowe leki + zmieniliśmy wielkość porcji tego, co brała do tej pory (wcześniej brała całą tabletkę, teraz bierze połówkę). Coś w tych lekach nie zagrało najwyraźniej.
Z wagi na razie na szczęście nie spadła, nadal jest 2,1 kg.
Wczoraj zrobiłam jej testy na białaczkę i FIV, wynik ujemny.
Piotruś w środę był na przeglądzie u weta, wszystko z nim ok. Został zaszczepiony. Jeszcze mu tylko pazurki przytniemy i możemy eleganta wyprawić do Evvcik
