Psotusiowy pamiętnik

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lut 22, 2008 9:19

A wczoraj rozmawiałem z Ciocią i obiecała, że się postara :(
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt lut 22, 2008 21:53

Kochane Kociaki Ciocia ma kłopoty ze zdrowiem i dlatego taki przestój w pisaniu :(
Nie potrafiłam wysiedziec przy komputerku,ale dzisiaj usiadłam i wklejam kolejny odcinek Psotkowego Pamietniczka :D

Pigułka
Ja się trochę wystraszyłam, kiedy się znaleźliśmy w powietrzu. Bo przecież to nie jest normalne, żeby kot przemieszczał się w taki sposób! Poza tym ten transporterek mógł się rozlecieć lub spaść na ziemię – i co wtedy będzie z nami???
Psotek
Pigułka tak się bała tej podróży w powietrzu, że nie wiedziałem, jak ją uspokoić. Miałem ochotę ją wziąć w łapki i mocno potrząsnąć – tylko że przez taką akcję transporterek rzeczywiście mógłby się rozlecieć.
Na szczęście ta podróż skończyła się szybko.
Ola i nauczycielka podeszły do czegoś, co wyglądało jak autobus dla krasnoludków. Tam w środku już siedział jakiś pan i miał przed sobą takie samo kółko, jak pan, który rządził autobusem. Ola powiedziała, że to właśnie jest taksówka i spytała kierowcę, czy weźmie nas wszystkich. Ale dziwne! Przecież nikt nie pytał tego pana z autobusu, czy nas weźmie, a tego z taksówki trzeba pytać? Na szczęście on powiedział, że nas zawiezie wszędzie tam, gdzie zechcemy. Wobec tego Ola weszła do środka, ale się musiała cała zgiąć, żeby się zmieścić. Potem nauczycielka podała Oli kontenerek z nami w środku – i w końcu sama też weszła. I musiała temu taksówkarzowi powiedzieć, dokąd ma nas zawieźć.
To chyba autobus jest lepszy niż ta cała taksówka, bo on bez mówienia wie, jak ma jechać... Z drugiej strony jednak autobus co chwila się zatrzymywał, a w taksówce byliśmy sami, bo ona nie musiała nikogo po drodze zabierać ani wysadzać. No i nie wiedziałem, co lepsze. W tej taksówce nasz transporterek stał między Olą i nauczycielką na czymś miękkim. I nikt się na nas nie gapił, jakbyśmy przylecieli z kosmosu.
W końcu taksówka się zatrzymała i Ola wysiadła. Zanim nas zabrała ze środka, zauważyłem, że nauczycielka dała temu panu z kółkiem pieniążki i dopiero potem wyszła. I ta taksówka odjechała, a my znów przez chwilę wędrowaliśmy w powietrzu.
Potem się dowiedziałem, że taksówka to jest taki samochód, który sam zarabia na jedzonko dla siebie i dla tego człowieka za kółkiem, który się nazywa kierowca. I że samochody tak naprawdę to nie jedzą, tylko piją coś śmiesznego, co się nazywa benzyna i – moim zdaniem – śmierdzi. A to kółko nazywa się kierownica. I samochód po prostu musi słuchać tego człowieka, który siedzi za kierownicą i nazywa się kierowca. I jak kierowca jest dobry, to jego samochód pomaga ludziom i kotom dotrzeć tam, gdzie chcą – i to jeszcze szybciej niż robi to autobus. No to tak naprawdę to nie samochód zawinił, że nasz Tata umarł, tylko ten kierowca, który nim rządził!
Po chwili nauczycielka wyjęła z torebki klucz i otworzyła coś, co nazwała bramą. Zaczęliśmy wędrować w górę. Domyślałem się, że trzeba było iść po schodach. Dobrze, że nie musieliśmy ich pokonywać na własnych łapkach, bo byłem już mocno zmęczony, a było ich chyba sporo.
W końcu nauczycielka jeszcze raz pokręciła kluczami – i otworzyły się drzwi. Byliśmy na miejscu! Nauczycielka otworzyła drzwiczki transporterka i pokazała mi, gdzie jest kuweta. Nasypała nawet do niej świeży żwirek. Czym prędzej do niego wbiegłem i zacząłem go rozkopywać na wszelkie możliwe sposoby. W końcu uznałem, że żwirek jest równie dobry jak ten u Mamy i Oli – i zostawiłem w nim to, co mnie uwierało w jelitka.
Potem poszedłem z Pigułką, Olą i nauczycielką do kuchni, żeby sprawdzić, czy są przygotowane dla nas talerzyki z jedzonkiem. Talerzyki już były, a nauczycielka przy nas otworzyła puszkę i nałożyła nam jedzenie. Powąchałem – było takie, jak u Mamy.
No i jeszcze łóżeczka... Mogliśmy sobie wybrać, gdzie chcemy spać. No to wybrałem sobie zielony fotel na porządne spanie, a drugi – w kwiatki – na drzemki po posiłkach. Zdecydowaliśmy z Pigułką, że będziemy zawsze spać razem, żeby nam było raźniej – a oba łóżeczka były wystarczająco duże, żebyśmy się na nich wygodnie zmieścili razem. A gdybyśmy chcieli spać osobno, to też mogliśmy.
Ola powiedziała, że od tej pory mamy nazywać nauczycielkę Pańcią, bo tak dobrze wychowane koty zwracają się do kobiet, które z nimi mieszkają.
Potem Ola pożegnała się z nami i wyszła, a my zostaliśmy w nowym domu. Poczułem się trochę nieswojo, bo jednak bardzo dużo miałem wrażeń jak na jeden dzień. Aż nagle zauważyłem, że w tym domu było coś znajomego. To była wersalka, prawie taka sama jak u Oli. Hurrra!
Już chciałem pokazać tę kryjówkę Pigułce, która akurat leżała na fotelu, gdy usłyszałem dziwny hałas. Potem się dowiedziałem, że to był dzwonek do drzwi. I jak ktoś chce wejść do domu, a nie ma kluczy, to powinien zapukać do drzwi albo nacisnąć dzwonek. Jednak ja wolałem, kiedy ludzie pukali, tak jak to robiła Pańcia, kiedy przychodziła do Oli. Dzwonek jednak robił za dużo hałasu...
Pańcia otworzyła, choć nie była zbyt zadowolona, że akurat teraz ktoś przyszedł. To była jakaś dziewucha, trochę młodsza od Oli, ale niedużo. I ona chciała, żeby jej Pańcia dała pieniążki na coś tam. Jak jej nie wstyd! Po pierwsze – miała swoich rodziców, którzy jej na pewno dawali jedzenie i ubranie, bo sama to nawet powiedziała. A jak jej było za mało, to przecież mogła sama zarobić, bo podobno umiała szyć ubrania dla ludzi i dalej się tego uczyła w swojej szkole.
Ola tak właśnie robiła – jak potrzebowała pieniędzy, to gdzieś tam szła i zarabiała. I nie wstydziła się, że zbiera owoce na plantacji albo sprząta różne dziwne miejsca. I mówiła, że ona się nie wstydzi uczciwie pracować, a nigdy w życiu by innych nie prosiła o pieniądze, bo to się nazywa żebranie. Mama i Tata to co innego, ale inni ludzie nic jej nie muszą dawać. Jak jej zapłacą za uczciwą pracę, to w porządku, bo tak jest sprawiedliwie, ale dawać lub prosić o pieniądze za nic – to straszny wstyd.
Kiedy wreszcie Pańci udało się pożegnać tę dziewuchę, ośmieliłem się wyjść z wersalki. Zacząłem się rozglądać za Pigułką, bo ona nie zdążyła się schować ze mną w wersalce. Nigdzie jej jednak nie widziałem. Chciałem już zrobić Pańci alarm, ale się okazało, że ona też już zauważyła zniknięcie Piguni i też już jej szukała. Więc zaczęliśmy działać wspólnie.
Pigułka
Kiedy Ola wyszła, poczułam się naprawdę nieswojo. Znałam tu tylko Psotka i troszeczkę tę nauczycielkę, którą miałam teraz nazywać Pańcią. Wszystko inne było zupełnie obce – zapachy, kształty, meble, no, po prostu wszystko. No i na dokładkę ten hałas przy drzwiach! Zaczęłam uciekać całkiem na oślep, ale na szczęście w nic nie uderzyłam. Przebiegłam przez jakieś drzwi i znalazłam się w innym pokoju.
Uff, nareszcie! Wcisnęłam się między ścianę i regał – i odkryłam, że mogę się wcisnąć pod ten regał, jeśli podejdę od strony ściany, bo ze środka pokoju się nie da. No to się tam schowałam, bo nigdzie nie było Mamy. Przez chwilę miałam nadzieję, że Mama też przyjechała z nami, tylko w innym transporterku, bo z nami by się nie zmieściła.
Zaczęłam szukać Mamy, choć tak naprawdę nie miałam wielkiej nadziei, że Mama też jest z nami, bo przecież miała wyjść za Urwisa i nikt nam nie obiecywał, że pojedzie z nami. Ale nadal miałam cichą nadzieję, że Mama może tylko gdzieś się schowała. I póki mi starczyło sił, biegałam między kolejnymi szafkami, ale nic z tych poszukiwań nie wychodziło. MAMOOOO! Gdzie jesteś? MAAAAMOOOO! Ale Mama nie odpowiadała.
Zwinęłam się gdzieś w kąciku i było mi już naprawdę wszystko jedno, co się dalej stanie. Nawet nie zauważyłam, że już dawno skończyło się to całe zamieszanie związane z dzwonkiem, a Psotek z Pańcią mnie szukali.
W końcu zauważyli, gdzie jestem. Pańcia z trudem odsunęła szafkę i mnie wyciągnęła. I kiedy wyszliśmy z tego pokoju z szafkami, to zamknęła za sobą drzwi, bo nie chciała, żebym się kiedyś jeszcze raz tak zaplątała. Czasem tam sama wchodziła, ale tylko na chwilę, a my z Psotkiem nawet nie podchodziliśmy do tych drzwi.
Potem Psotek opowiedział mi o tej dziewczynie, która hałasowała dzwonkiem. Też coś! Przecież ona była starsza niż ja! Jak ona się nie wstydziła żebrać! Przecież ona była znacznie starsza ode mnie i od Psotka, a nawet ja się starałam zapracować na moje jedzonko! I co z tego, że ona kulała? Przecież dobrze pamiętałam, że Mamrotka też miała problemy z łapkami, a przecież nie żebrała, tylko uczciwie zdobywała swoje jedzonko. I jeszcze nam pomagała! A taki leń śmie przychodzić i brać pieniądze za nic, a na dokładkę straszy nas – małe kotki! No ale na szczęście Pańcia ją pogoniła.
CDN. :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Sob lut 23, 2008 14:03

Ciociu Kociamko, dziękuję :) Wzruszyłem się.
I nie choruj więcej, dobrze?
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lut 23, 2008 23:07

Psotek
Kiedy już Pigułka się znalazła, Pańcia usiadła na podłodze i wzięła nas na kolana. Całowała nas po łebkach i powtarzała nasze imiona. Bardzo mi się podobała ta pieszczota.
A potem była kolacja. Pańcia nałożyła nam na talerzyki jedzonko z puszki. Ja nawet chętnie poszedłem z nią do kuchni, bo to przecież miało być nasze królestwo: moje i Piguni. No i przegryzłem co nieco. Ale Pigułka została w pokoju, na fotelu. Nie wiem, dlaczego nie chciała pójść z nami. Może była po prostu zbyt zmęczona? W każdym razie my z Pańcią zjedliśmy kolację, a potem Pańcia wzięła talerzyk z jedzonkiem do pokoju, żeby nakarmić Pigułkę. Ale mała nie miała ochoty na jedzenie, więc ją trochę do tego zmusiliśmy.
Pigułka
Byłam tak smutna, że na nic nie miałam ochoty. Skorzystałam tylko z kuwety i chciałam już tylko spać, żeby zapomnieć, jak mi jest smutno. Ale Psotek i Pańcia zmusili mnie do jedzenia. Może to i dobrze, bo jak się najadłam, to poczułam się znacznie lepiej. Psot położył się koło mnie i nawzajem się grzaliśmy. On obiecał, że zawsze będzie ze mną i nie pozwoli mi zrobić krzywdy.
Tymczasem zrobiło się ciemno, więc Pańcia włączyła lampę. Taka sama lampa była u Oli, więc wiedziałam już, co to jest. I Pańcia coś przy tej lampie czytała, a my z Psotkiem zdrzemnęliśmy się na chwilę na fotelu. Byłam tym zdziwiona, bo już się bałam, że w tym nowym miejscu nigdy nie zasnę, tyle było nowych wrażeń i zapachów. Całe szczęście, że był ze mną Psotek, bo przynajmniej jego znałam od zawsze.
Psotek
Kiedy Pańcia czytała, ja położyłem się na zielonym fotelu, a Pigułka obok mnie. Leżeliśmy mocno przytuleni, znacznie mocniej niż zwykle, bo przecież nie było z nami Mamy, Czarnulki ani nawet Azorka. Pigułka nareszcie usnęła, a ja starałem się leżeć spokojnie, żeby jej nie budzić. Ale tak naprawdę to nie było mi lekko na sercu, choć udawałem twardziela. Tłumaczyłem sobie, że przeprowadzka do Pańci była jeszcze najlepszą z możliwych decyzji. I przecież ja się sam na to zgodziłem, choć od samego początku nie miałem ochoty rozdzielać się z Mamą. Ale nie było takiej możliwości, żebyśmy dalej mieszkali wszyscy razem...
Pigułka
Psot cierpi na megalomanię – jak prawie każdy mężczyzna. Zapomniał biedny, że to JA zgodziłam się zaopiekować Pańcią, żeby już więcej nie była smutna. A on jedynie obiecał mi pomóc... Ale z drugiej strony jednak przecież on też się sam zgodził. Mama go tylko prosiła, a nie zmuszała. Dobrze, że się zgodził i że byliśmy razem...
Psotek
W końcu Pańcia zgasiła światło i się położyła. Wiedziałem, że pośpi do rana, czyli dość długo. Więc i ja postanowiłem wreszcie zasnąć, żeby rano mieć dużo siły. I tak spaliśmy z Pigułką mocno przytuleni do siebie na fotelu.
Jednak kiedy tylko zrobiło się jasno, obudziłem się rześki i wypoczęty. Pańcia jeszcze spała, ale Pigunia już się rozglądała ciekawie dookoła. Więc zaproponowałem jej wyprawę do kuchni na małe conieco. Wiedziałem, że Pańcia zostawiła nam tam coś do przegryzienia. Pigułka nie chciała, bo bała się, że możemy zabłądzić.
Ja udawałem, że się nie boję zabłądzenia, więc pobiegłem tam sam. Przekąsiłem trochę i wróciłem na fotel. Pigułka bardzo mnie podziwiała za ten wyczyn, więc oczywiście udałem, że dla mnie to nic trudnego. Ale tak naprawdę to byłem bardzo dumny z siebie,
Pigułka
Ja nie chciałam iść do kuchni, bo nie byłam pewna, czy mi wolno. Poza tym naprawdę się bałam, że mogę zabłądzić w tym nowym pomieszczeniu. Psot mnie wyśmiał i pobiegł tam, gdzie go jeszcze nikt nie spotkał. Obiegł całą kuchnię, sprawdził wszystko, a potem co nieco przekąsił i wrócił na fotel.
Ja byłam już trochę głodna, ale wolałam poczekać aż Pańcia wstanie. W końcu się doczekałam. Jednak nawet z nią trochę się bałam iść. Pańcia wobec tego wzięła mnie na ręce i zaniosła do kuchni. I powiedziała, żebym się nie bała, bo jeśli się nawet zgubię, to ona mnie na pewno znajdzie, bo zna wszystkie kryjówki w kuchni.
Pańcia dała nam śniadanko na ślicznych brązowych talerzykach. To było takie samo jedzonko jak u Oli. A do picia dostaliśmy mleko i wodę, żebyśmy sami sobie wybrali, na co mamy ochotę. I Pańcia sobie też zrobiła śniadanko, więc jedliśmy wszyscy razem jak prawdziwa rodzina. Więc zaczęłam mieć nadzieję, że będzie nam razem dobrze.
CDN. :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Nie lut 24, 2008 14:00

Dziękuję, Ciociu :) Fajnie, że się udało wkleić :). Tylko trochę mi smutno, że nikt nie czyta :(
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lut 24, 2008 15:26

Ja czytam :-) Bardzo lubię Twój pamiętnik, Psotku!
Pusia

jolabuk5

 
Posty: 70175
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lut 25, 2008 7:48

Ja też czytam :)

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 25, 2008 9:18

Ojeej, Ciocia znowu nie wkleiła :(. Pewnie się gorzej czuła albo była zmęczona opieką nad Mamą :(.
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 25, 2008 12:52

dopiero teraz znalazłam Twój pamietnik :oops: i nadrabiam czytanie
Obrazek + Arctica Obrazek

czarna.wdowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 9876
Od: Śro lip 26, 2006 12:51
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pon lut 25, 2008 13:06

Ponieważ Ciocia nic nie wkleiła, daję w zamian wierszyk Inusi o jej Chrzestnej:

Nad oknami nisko
białe chmury płyną
senne, ociężałe
snują się doliną

Rozerwał się worek
lecą śniegu płatki
zima zawitała
marzną kocie łapki

Anioł kuli skrzydła
łapie kotki w locie:
zimniej aniołowi
lecz nie tobie, kocie!

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 25, 2008 13:37

MaryLux pisze:Ponieważ Ciocia nic nie wkleiła, daję w zamian wierszyk Inusi o jej Chrzestnej:

Nad oknami nisko
białe chmury płyną
senne, ociężałe
snują się doliną

Rozerwał się worek
lecą śniegu płatki
zima zawitała
marzną kocie łapki

Anioł kuli skrzydła
łapie kotki w locie:
zimniej aniołowi
lecz nie tobie, kocie!


:1luvu: :1luvu:

Ineczko, jaka Ty zdolna jesteś :)

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 25, 2008 13:39

Ja po prostu nie chciałam, żeby Psotusiowi było smutno... A Ciocia Chrzestna to taki anioł, który chowa skrzydła i znajduje Domki dla Kotków...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 25, 2008 13:42

piękny wierszyk :)
Obrazek + Arctica Obrazek

czarna.wdowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 9876
Od: Śro lip 26, 2006 12:51
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pon lut 25, 2008 14:24

Psotusiu, ja się nie odzywam, ale bardzo dokładnie czytam Twój pamiętniczek. Wierszyk śliczny. :wink:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Pon lut 25, 2008 20:28

Wszyscy czytamy - ja i Rychu i dziewczyny ... codziennie sprawdzamy, czy Ciocia coś napisała :oops:
Gagat
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27193
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: borysku i 85 gości