Hejo hejo!
Wróciłam do świata żywych. W niedzielę byłam w komisji wyborczej i przez błąd jednej osoby, siedzieliśmy wszyscy do białego rana z liczeniem. Normalnie schodzi ok. 3-4 godzin. Ludzie nie powracali do małych dzieci na noc, wszyscy siedzieliśmy i po raz n[-ty liczyliśmy karty nie mogąc dojść dlaczego się nie zgadza. Zaczęło się robić już jasno, inne komisje dawno w domu a my dalej ślęczymy. W końcu ok. 7:30 okazało się że przewodnicząca pomyliła karty i je zupenie przemieszała
A pchała się pierwsza do bycia przewodniczącą, powiedzcie mi po co, skoro się nie znała na tym?
Ok. godziny 9:00 byłam w domu, połozyłam sie spać. O 9:30 telefon że trzeba natychmiast wracać bo znowu coś się nie zgadza..
Tym sposobem w domu byłam na dobre dopiero koło 13:00 następnego dnia.
Poszłam spać koło 17:00 i spałam do dzisiaj
Antonek jest dziś grzeczny i nawet w nocy mnie nie budził.
Byłam właśnie zanieść kotom jeść, i odkryłam że ktoś wyrzucił moje miski. Taki suprajs
