Trenuję wstawanie o świcie

. Szuflady jakoś dziwnie wtedy same się otwierają i zamykają, co się da to szeleści i przypadkiem coś po mnie chodzi - ciężkie. Jak już półprzytomna usiądę, to słychać tupot 12 stóp na schodach i gdy ja zejdę na dół (zdecydowanie wolniej) siedzą już rzędem przed drzwiami tarasowymi

.
Może będzie aparat, nasz stary

. Zgadałam się z sąsiadem i wziął go do rozkręcenia. Jak mu się udało odblokować to "coś", to przywiozą. Mam nadzieję, że zmobilizuje koty do tępienia gryzoni, bo będą chciały się lansować. Na razie pokazałam im dziury i korytarze, a efekt zerowy

.
Edit. Jak zwykle POP
JEEEEST mysz! A raczej była, bo wyniosłam do lasu. Sybirek przyniósł do domu. Żywą i całą, więc chwałą dzielimy się po połowie. Złapałam ją w końcu w łazience, gdzie uciekając wlazła do kuwety.