Polowanie poszło jak z płatka.
Dzieki Peate, ktorą koty kojarzą z jedzonkiem i ktorej ufają.
I to tak bardzo że nawet odpedzanie kocurów które sie pchaly do klatki nie odstraszyło kotki.
Góra 5 minut i kotka była nasza.
Oczka w stanie fatalnym. Narazie bedzie przeleczona a potem kastracja. Brzuszek wedlug peate mniejszy niz ostatnio, ale na karmiacą nie wygladala. Wiec zostala w lecznicy.
Na podwórku pojawily sie jeszcze 3 kocur. Jeden dorodny bardzo, jeden sredniak i jeden krówek-chudy jak przecinek. Podejrzewam że to brat tej kotuni z chorymi oczami. I jedno bure niewiadomoco, ale chyba kotka. Wygladala znacznie lepiej niz pozostałe, jakby domowa byla, ale uparcie czekała na jedzenie
Chcialbysmy cale to stadko połapac, ciachnąć, odrobaczyć. Ale oczywiscie rozbija sie wszytsko o kase
I najlpiej nie wypuszczac ich tam spowrotem:( bo są bardzo niemile widziane. Przeszkadzają bo mają czelność włazić na samochody i zostawiac slady łapek

smutne to bardzo. Poza tym nie wiem gdzie one maja schronienie. Jest tylko 1 piwniczne okienko z dziura w siatce.

Marzy sie mi dla nich stodola pelna siana, pelne miseczki.....
wiem naiwna jestem
