No coś pomyślę w nowym temacie jutro może.
Mam urlop!!
Astusiowi zaufałam! Nic sobie nie zrobił przez noc.
Będąc w pracy zastanawiałam się co zastanę na jego karku po powrocie.
Chłopak grzeczny nic sobie tam już nie skubie i nie wyrywa.
Nie opowiedziałam Wam jeszcze jednego zdarzenia o kocim podłożu.
Otóż w poniedziałkowy wieczór zamajaczyła mi wizja siódmego kota.
Oczywiście do tegoż wieczoru myślałam, że taka wizja mnie nie najdzie.
No, szczerze mówiąc to raczej miałam taką nadzieję.
Trochę lat żyję i wiem, że nie ma co się zarzekać.
Wizja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, choć pora była mocno wieczorna.
Wracałyśmy z Kiką z wizyty u MiMi. Już prawie dojeżdżałyśmy do domu, aż tu nagle Kika krzyczy
- Mamooo!!! Kot!!!!!
-Kot?

Gdzie?
- A tam w krzakach widziałam!!!

Taki białawy!!!!
-Eeee pewnie wychodzący i jest czyjś.
- On był malutki!!!!!
- Malutki!!!???

Jaki malutki?
- Jak pół Episi!!

Mamooo!!! Jego coś rozjedzie!!!
- Fakt! K..!

No to zawracamy.
Pojeździłyśmy sobie w kółko wypatrując owego kociaka, którego już oczami wyobraźni widziałam izolowanego w Kiki pokoju.
Już planowałam wizytę z owym znajdą u Ań na wtorkowe popołudnie, aż Kika krzyczy:
-Oooo!!! Tu!! Tu go widziałam!!!!
A po chwili z zawiedzionym głosem dodaje:
- Eeee... to tylko reklamówka.
Z mojej piersi wydobyło się tylko głębokie westchnienie ulgi - UFFFFFFFF....
Jeszcze uffffam.
