Dziękujemy za to, że jesteście z nami.
Porykujemy sobie w granicach normy, jakoś to idzie - Dzidziak był spokojny i nie męczyła się. Teraz na pewno brika jak szalona, już bez żadnych ograniczeń i zmęczenia.
To jest dla nas też zaskoczenie, choć wiedzieliśmy od początku, że to serduszko na dłoni to jak motyl - jak wiatr zawieje to odleci. Żyła jak lubiła - przy kotach, trochę przy nas, łowiąc robaczki pracowicie i zapominając o tych genach, co to może jej serduszko zepsuły.
Nienajlepsze to ostatnie Dzidziulca zdjęcie i pewnie by wolała, żeby ją pamiętać taką

- czujną na Dyżurku Robaczkowym, trochę zamyśloną, trochę niezależną i trochę upartą.
Mówią, że niektóre dusze wybierają krótkie wcielenia. Widać Dzidziulec już załatwiła tu swoje sprawy, zrobiła to, co miała i briknęła sobie za Tęczowy Most, może też tylko na chwilę i wybiera się wrócić... bo to bardzo dzielna duszyczka i bardzo pracowita.