Dokładnie... dziś między 6 rano - kiedy dawałam im śniadanie, a 10 - kiedy Balbisia mnie obudziła na przytulanko, Ptys nawiał przez lufcik...
Tyle miesięcy był otwarty aż tu nagle Ptysiak wyskoczył...
Szukałam go 1,5h, pytałam wszystkich dookoła i nic.. zapadł się pod ziemie... Sprawdzałam piwnice 2 razy, choć nie mam do niej kluczy... Jakaś masakra.. Cała rodzina bała się o mnie i o Ptysia.. Dziadziuś to aż chciał do mnei do Wrocławia przjechać, aby tylko w takim momencie być przy mnie... Na szczęście autobus mu nawiał

A moja Mama wydzwaniała dosłwonie co 5 min czy jej wnusiu się odnalazł.. W końcu zadzwoniłam do Animalon i ona powiedziała, ze takie koty domowe najczęściej zaraz po takim upadku (aż z 1 piętra

) chowają się w najbliższe dziury, bo są przerażone.. Wtedy zeszłam kolejny raz na dwór, tym razem dosłownie pod okno i zaczęłam kolejny raz go wołać i.... usłyszałam cichutką odpowiedź, cichutnie miałknięcie... Kociak schował się dosłownie 30cm od miejsca gdzie upadł, koło okna, jednak to okno było schowane jakieś 20-30cm w ziemi i jak się nie podeszło bliżej to nie było możliwości zobaczenia jego... Ale zwiełam go na ręce, przytulił się jak małe dziecko i trząsł się jak galareta, nawet mili sklepikarze, który koło mojego bloku sprzedają warzywa podeszli i pogratulowali, że się znalazł, bo nawet oni sie przejeli jego zniknięciem...
Po powrocie Ptysiaka pierwsze co zrobiłam to nie przymknęłam lufcik i zabezpieczyłam go klamką od okna, szpara ma teraz szerokość około 1-2cm (czyli prawdę mówiąc nawet nie ma teraz prześwitu, bo samo okno ma szerokość 4cm)... Na szczęście Dziadziuś powiedział, że jak tylko do mnie przyjedzie zrobi mi porządnie lufcik i zabezpieczy go dodatkowo siatką
Ptyś przez 1 godz bał się w domu wszystkiego, Balbina na niego syczała, prawdę mówiąc dopiero niedawno przestała, a on jak zobaczył michy to zaraz wsunął wszystko co tylko w nich było - zarówno w swojej jak i Balbisi... A potem... spał, spał i jeszcze raz spał z przerwą na kolacyjkę o 18:20 i 2-krotne ciumkanie mojej koszulki

Mimo wszystko cieszę się, że zdarzyło to się dziś nie za tydzień, gdy mnie tu już nie będzie. Moniśka to dobra dziewucha, ale będzie do nich przychodzić tylko raz dziennie, a przy takim wybryku liczy się czas....