Dziś przyszła kolej na testy i szczepienie chłopaków. Pierwszego ubrałam w szelki Echo i szybko zaprowadziłam do samochodu. l'Oro na wszelki wypadek zabunkrował się głęboko pod łóżkiem i wylazł dopiero kiedy otworzyłam okno. Cholerka

- nie mieści się w szelki Kotka. A może pod koniec życia zmniejszałam je Kotkowi?
Ech, to nie jest Kotek - do pobierania trzeba było zawołać pomoc. Za to Echo po oddaniu wcale nie chciał już wychodzić z przychodni - gotów był nawet wrócić do gabinetu.
A po piętnastu minutach wiadomości nie takie, na jakie czekałam - na teście Echo jakiś cień paska na wysokości białaczki. Ze szczepienia nici.
Jutro test PCR - prosimy o mocne kciuki, to nie tak ma być.