floxanna pisze:Opowiem Wam coś, bo mam ciągle od tego oczy jak 5 zł.
Pod koniec 2011 roku na pewnym forum (powiedzmy, że raczej niekłaniającym się wartościom chrześcijańskim; jestem tam jednym z moderatorów) poznałam pewną kobietę. Od wiosny 2012 do wiosny 2013 miałam z nią bardzo bliski kontakt.
Bywałam u niej, ona u mnie. Ona mi parę razy pomogła, ja jej. Uważałam ją za przyjaciółkę. Po czym ni z tego, ni z owego w lutym/marcu 2013 skumała się wielce tajemniczo z jakimś facetem i kompletnie jej odwaliło, zaczęła wpierać mojemu mężowi, że go zdradzam, że utrzymuję kochanka (kochankiem uczyniła mojego przyjaciela, który ze względu na mnie i moją przyjaźń z z tą kobietą też jej trochę pomógł) i inne takie rewelacje. Zrobiła ostrą jazdę, telefony, maile, cuda wianki, na szczęście mój mąż jest zdrowy psychicznie :> Pod koniec zeszłego roku raptownie się nawróciła, bimba mi to, znajomość uznałam za zakończoną już w marcu 2013. Teraz z kolei dostała jakiejś paranoi, że ja jej się włamuję na skrzynkę pocztową, że ją śledzę w necie itp., dostawałam znów jakieś telefony, maile, SMS-y (także od tego faceta, z którym się wtedy skumała; nie uwierzyłybyście, jak pięknie umie się wyrażać ten obecnie wspaniały chrześcijanin i jej mąż :>). Równolegle ludzie z tego forum, gdzie moderuję, wyszukali forum, na którym ona się teraz udziela (nie jest to trudne, wystarczy znać jej imię i zawód oraz jeden fakt związany z nią i forum, na którym moderuję, no i wpisać to w Google). Kilka osób (beze mnie czy mojego udziału w sprawie, po prostu z braku sympatii do niej, bo kilku się naraziła) weszło na forum, na którym ona teraz się udziela, i popisało trochę głupot. Oczywiście ona jest przekonana, że to moja inicjatywa. Ja na jej jazdy już nie reaguję, ona z kolei nie reaguje na wyjaśnienia tej grupki, która sobie zrobiła zabawę.
Kobieta mnie zadziwia tak w ogóle. Razem ze swoim mężem zresztą. Wykreowała alternatywną rzeczywistość i naprawdę w nią wierzy. Gdyby nie to, że kilka osób będących obok mnie potwierdza moją wersję wydarzeń, to zaczęłabym się zastanawiać, czy to nie mnie na mózg padło.
Jej wersja wydarzeń, którą sobie poskładałam z tych „kontaktów”, tamtego forum (zajrzałam w końcu) itp., wygląda tak: otóż ona się nawróciła i zrezygnowała ze znajomości ze mną, bo jestem moderatorką na niechrześcijańskim forum i w dodatku niemoralnie żyję (no bo przecież wg niej mam kochanka, którego utrzymuję — vide realna wersja zdarzeń). (Furda z tym, że jeszcze w listopadzie 2013 wchodziła pod nowym nickiem na forum, gdzie moderuję, i deklarowała zdecydowanie niechrześcijańskie przekonania, a mnie te radosne numery odwaliła 9 miesięcy wcześniej). A ja się poczułam tym tak urażona, że ją prześladuję i się na niej mszczę. Co najlepsze, wychodzi na to, że ona naprawdę wierzy w tę wersję
