Koty są straszne
Musialam dziś iść z Felkiem do weta, bo glupek w niedzielny wieczór postanowil udowodnić wszystkim, że on rządzi i przy okazji oberwal w oko

(Na szczęście nic nie ma podrapane ani uszkodzone, tylko sobie zatarl i trochę ropnej wydzieliny jest; dostaliśmy już kropelki.)
Poszliśmy do tego weta, do którego chodzimy z rudzielcem, czyli 10 minut piechotą, a przedtem zabralam go na spacer na ponad 2 godziny, bo mialam nadzieję, że jak sobie polazi, to będzie spokojniejszy. W efekcie mam trzy dziury z przodu koszulki

Chyba sobie powinnam jakąś kolczugę obstalować czy coś, bo już nie wiem ile koszulek przez dziada wylądowalo w koszu
Nie gryzie skubaniec, tylko warczy i kopie odnóżami na wszystkie strony
Po powrocie oczywiście zalegl na podlodze i zażywa relaksu
