katebush pisze:mahob pisze:Rano wita się z nami wylewnie, zagaduje a zaraz potem koniecznie musi wyjść - po 5 minutach wraca z pretensjami "
dlaczego tak zimno?!
Łapki mi marzną!"
to moze jakies modne skarpeteczki pod kolor futerka, co by lapki nie marzly

Pomyślimy
EDIT: juz zamowilam w necie 150 ziarenek, mam nadzieje ze wystarczy
To znaczy - będziesz siała?
BarbAnn pisze:..........więc przywiozłam takiego małego rosnącego do domu
Srebek stanął nad nim
Wziął w paszczę i jednym kłapnięciem odciął przy korzeniu
i tyle miałam papirusa
Jak mały to zaraz go zamordują
My zawsze czekamy aż urośnie - jak jest duży, rozrośnięty, to dostają. Co oczywiście też niczego nie gwarantuje - bo czasem i duży polegnie w ciągu kilku dni

Włącznie z nasikaniem do doniczki w końcowym etapie

No bo jak się już do niczego nie nadaje, to jeszcze można choć zademonstrować niezadowolenie -
coście za badziewie przynieśli?
Przy okazji rozmów o papirusie - wczoraj rano mieliśmy przygodę - Sonia zadławiła się właśnie papirusem.
Zaczęła straszliwie charczeć, dławić się, pluć ogromną ilością śliny, w końcu wrzeszczeć.
Stałam zdrętwiała przez chwilę - nie ubrana jeszcze, bo to było wcześnie - i nie wiedziałam za co łapać - czy za ubranie, czy za kota i do samochodu - bo tragicznie to wyglądało...
Nie wiedziałam co jej się dzieje; bałam się, że może się dusi.
W końcu odpluła cały zwitek liści papirusa...

Musiał jej się gdzieś wbić albo podrażnić przełyk, bo trochę krwi też było w tym wszystkim.
Czesterowi też się tak kiedyś zdarzyło ale on nie robił takiej dramatycznej sceny... Sonia po prostu jest aktorką dramatyczną i ciut histeryczką
Na szczęście nic się nie stało - po odpluciu jak gdyby nigdy nic zabrała się do jedzenia.
A my posikani ze strachu, z ciśnieniem ponad 200 wzięliśmy głębszy oddech.