Dobra, udała nam się pogoda, zepsuła się dopiero w drodze powrotnej, super było, chociaż wicher taki wiał, że ciekawa jestem, jak włosy rozczeszę.
Najpierw będą zdjęcia, a filmik potem, jak wrzucę na jutuba.
Jako że wczoraj było świętego Saturnina, który jest patronem nie tylko Pamplony ale i Artajony, w Artajonie odbył się dziś wyścig na "layas".
Artajona jest... Artajona jest po prostu średniowieczna. Nad miasteczkiem góruje łańcuch murów obronnych, wspaniale odrestaurowany. Z czternastu wież zachowało się dziewięć. Nad murami w dodatku góruje kościół świętego Saturnina, który - jak wiele kościołów w okolicy - był również twierdzą obronną. A w dole leży sobie Artajona pełna krętych, stromych uliczek, przy których rosną kamienne domy. W miasteczku kręcono film "Robin i Marion".

I po tych uliczkach odbywa się co roku bieg na layas. Jak po polsku nazwać layas - pojęcia nie mam, bo chociaż z pipidówy, to jednak jestem z miasta

Layas służą do spulchniania ziemi - mają dwa kolce, i niesymetrycznie osadzony trzonek - asymetria pozwala na dodatkowe dopchnięcie narzędzia nogą.
I na tych layas, jak na szczudłach, starzy i młodzi, w strojach ludowych, popylają pod taką górkę, że ja to dostałam zadyszki idąc spokojnym krokiem ...

Przygotowania:

Jeszcze tylko zasznurować botki...

Gotowi, do startu... i poszli!!

Cóż za skupienie na twarzy zawodniczki



Mały Iosu - absolutna gwiazda imprezy - będzie z niego celebryta


O - a to bohaterowie dzisiejszego biegu

