A dziękuję, dziękuję

Jako, że ostatnie posty dotyczyły raczej mnie a nie kotów, to czas to zmienić.
obecnie Xelmo obok mnie wyleguje się- na plechach, tylne łapki zwinięte w kuleczki, przednie na spiderman'a, dziób do góry, jakby miał mi odlecieć zaraz

Ale do rzeczy.
Czytając kilka wątków na barfnym świecie ostatnio pod ich wpływem poczyniłam troszkę obserwacji względem kociszów.
Zastanawiałam sie przede wszystkim, któy z moich kotów jest dominujący. Wcześniej byłam przeświadczona o tym, że to Xelmo dominuje. A teraz... sama nie wiem...
Kiedyś Xelmo jako pierwszy pan i władca przychodził do misek i jadł ile mu się zachciało. Dopiero potem nieśmiała Bombilla. A teraz- Bombi jest w stanie przyjść do miski, zjeść to co jej i to co Xelmiego, albo go wypchać od miski i wyjadać mu spod nosa. Na drapaku tez siedzą gdzie popadnie, tzn. na rożnych wysokościach półeczek, raz jeden wyżej, raz niżej. Z tym, że Xlemo uwielbił sobie zdecydowanie okrągłe legowisko pośrodku. Bombilla raczej tam nie zagląda.
Bawią się zgodnie, choć starają się chyba nie wchodzić sobie w drogę, jak jeden się bawi z nami piórkami to drugi po prostu czeka na swoją kolej- chyba że zabawa jest tak ciekawa, że już wytrzymać nie może

:)
Jeśli chodzi o ich wspólne zabawy i zapasy to też zmienił się och charakter, dawniej to Xelmo zazwyczaj napadał na pannę a teraz ona równie bezczelnie do niego podbiega, zaczepia, podgryza i wali łapą na opamiętanie. Ale jak była u nas kotka mojej mamy, to oba tchórze w tym samym stopniu nagle się zrobiły i okazało się nagle, że to ona rządzi

:):)
Xelmo to kot nakołdekrkowy i podkołderkowy. Nadal uwielbia namioty robić pod kołdrą i narzutą na łózko, ale kiedy już za ciepło jest równie dobrze, może swoje futro usadzić na narzucie i wyciągać się do rozmiarów niewyobrażalnych

Bombilla za to to typ nakołderkowy. Co najwyżej siądzie przy wejściu do Xelmowego namiotu i pilnuje czy coś na jej kolegę nie czyha za rogiem

Bombilla jednak uwielbia spać z nami. Chodzi chodzi chodzi po nas długie minuty, potem zwija się w kłębek jak podusia słodko chrapie mi do ucha. Albo i nie chrapie, jeżeli dostatecznie mocno śpi

Xelmo z nami nigdy nie śpi- za to on jak otworzę tylko jedno oko już przybiega i wita swoimi oczkami i cieniuteńkim miauuu.
Myślałam też, że mam koty które są na dystans. I to się również zmieniło. Owszem Bombi nie lubi, kiedy to ja ze swojej woli biorę ją na ręcę- wysiedzi chwilkę i biegnie już dalej. Xelmo to samo. Za to gdy ich najdzie ochota... To potrafią być takie przytulasy niesamowite.... Bombilla na nogach jest w stanie wyleżeć długie godziny, wyciągać się, przeciągać, tulić, ugniatać, mruczeć. A M.ojemu to zwłaszcza. Czasem jestem zazdrosna, bo mam wrażenie, że ją to tuli częściej niż mnie! Xelmo też potrafi długo się wylegiwać i ugniatać i patrzeć bursztynowymi oczkami w Twoje oczy. Ale z racji jego ciężaru i mi to ciężej znieśc

Bombi to gaduła wylewna się zrobiła. niesamowicie. Z M.oim to pogaduje równo- on jej miau, ona mu sto miauków o rożnym natężeniu, długości itp. On jej coś tam, a ona mu odpowie. Przezabawne to jest. A obaj rozmówcy jacy zaangażowani

Balkon w trakcie remontu jest, więc tęsknie koty patrzą za okno. Ale już niebawem, będą miały swoją miejscówę pośród iglaków i ogródka ziołowego. Mają swoje ogromne pudło z trawą, którą namiętnie podjadają, a potem równie namiętnie wymiotują tym trawskiem i kłakami. Wczoraj Bombilla zwymiotowała takiego kłaka normalnie jak ten ślimak co po deszczu wychodzi bez skorupy... br...
No i Xelmo dalej pielęgnuje swoje uwielbienie do chleba, bułek, ciast, okruszków itp itd i coraz to wymyślniejsze sposoby a wymyśla by się do nich dostać.
Bombilla natomiast, gdy ma już dość Xelmiaka i dama potrzebuje odosobnienia, wybiera się na szafę w sypialni, do której Xelmo nadal nie potrafi doskoczyć i tam z góry obserwuje nadobna dama

Ale to dobrze, akurat, że ma jedno miejsce wolne od tego łobuza

Każdy z nich reaguje na swoje imię, ale najzabawniejsze jest, że w porach posiłku to obojętnie czy zawołam Bombilla, czy też Xelmo to ten drugi zazwyczaj też od razu leci sprawdzić, czy coś ważnego (i smacznego!) go nie ominie.
Niedługo przywiozą mi nowy naróżnik, który zamówiłam i myślę o tej chwili z drżącym sercem- co koty na to. Czy nie zdewastują w okamgnieniu...
Ach, no i koty znów na podwórko wychodziły. Bombilla na ramionach M.ojego czuła się zdecydowanie bezpieczniej, za to Xelmo eksplorował okolicę na maksa i ciągnął w każdy zakamarek..
Ale się rozpisałam
