Będzie elaborat, ale że mamusia panikara

, to warto wszystko przemyśleć krok po kroku. Zwłaszcza że pojawiło się mnóstwo interpretacji, w tym kilka doprawdy abstrakcyjnych...
Dobra, po mojemu to idzie tak (opinia subiektywna, nie wiążąca, ot tak do przemyślenia

):
Rudi jest fajnym, otwartym na nowe wrażenia, raczej pewnym siebie kotem. Po długim panowaniu jedynego władcy pojawiło mu się w domu coś nowego, co go w dodatku wcale a wcale nie adoruje. Pan kocur odnajduje się w sytuacji, próbuje nawiązać kontakt, nie zniechęca się, zaprasza do zabawy. Traktowany z jawną niechęcią przechodzącą we wrogość, czasem się trochę irytuje (stąd machanie ogonem), ale nawet wtedy nie wypowiada otwartej wojny. Z jego strony - bardzo ładnie

Pysia natomiast nie ma, przynajmniej na razie, ochoty na bliższy kontakt. Na wszelki wypadek przyjmuje groźną pozę, choć ta postawa wynika z braku pewności siebie. Odnoszę wrażenie, że na początku chciała po prostu zachować dystans, jednak później, gdy Rudi nie odebrał komunikatu "Odczep się, koleś" (a nie odebrał nie ze złośliwości, tylko ponieważ ciekawość jest u niego silniejsza niż umiejętności interpersonalne

), zaczęła natychmiast przyjmować postawę ewidentnie defensywno-grożącą, jakby groziło jej wielkie niebezpieczeństwo. Buczy, rzuca wyzwanie groźnym wzrokiem i zachowuje się nerwowo. Odnoszę wrażenie, że ona nawet mniej się boi - choć to też - ale przede wszystkim jest spięta. Mocno. Z tego zdenerwowania tym bardziej nie ma chęci na socjalizację, więc gdy drugie futro się zbliża, stawia irokeza.
Genezy konfliktu dopatrywałabym się nie w dominacji czy gabarytach rudego, tylko w różnicy temperamentów. Rudi by chciał nawiązać relacje od razu - niezbyt częste u kotów, nawiasem mówiąc - a Pysia uznaje to za naruszenie jej strefy osobistej. Właśnie na tym tle rozwinęło się między nimi nieporozumienie, które niestety chyba trochę rośnie.
Z tego względu zdecydowanie polecam Feliway (kiedy dotrze?). Nie jest to magiczna różdżka, ale na pewno nie zaszkodzi, a są duże szanse, że pomoże nerwowemu kotu poczuć się lepiej, pewniej

. Na efekty trzeba czekać standardowo od czterech dni do dwóch tygodni.
U mnie pomagał mocno - teraz nie potrzebuję, bo stado rezydentów żyje zasadniczo harmonijnie, ale przy dokooptowaniu następnego futra chyba znowu podłączę - ponieważ nawet nie tolerujące się zwierzaki, które nie mogły się znaleźć w odległości dwóch metrów od siebie nie wszczynając dzikiej awantury, potrafiły się spokojnie minąć. Łukiem, co prawda, ale bez darcia kudłów.A tak w ogóle to trochę dramatyzujesz

. Jakbyś zobaczyła prawdziwą kocią walkę (ja po takich zbierałam z podłogi całe kłębki wyrwanych kłaków, robiłam też uczestnikom przegląd w poszukiwaniu krwi

), od razu byłoby Ci lżej na duszy, bo Twoje koty po prostu się poznają, i tyle. Zgoda - ze zgrzytami; ale tak naprawdę rzadko które dokocenie dorosłym kotem do dorosłego kota odbywa się idealnie, bez mniejszych czy większych fochów. Jak obudzi Cię w środku nocy przeraźliwy pisk i skowyt mordowanego zwierzaka*, któremu pewna podła gnida postanowiła pokazać, że za głośno oddycha, to możesz zacząć narzekać, nie wcześniej
* byłam, przeżyłam, dostałam zawału serca
, doczekałam się poprawyshira3 pisze:A teraz śpią

Ładna mi wojna

Koty potrzebują czasu, by wyrobić sobie zdanie na temat konkretnego stworzenia. Powiedz szczerze: obściskiwałabyś się z kimś poznanym dwa tygodnie temu?

To psy są prostolinijne jak dzieci - zobaczą kogoś nowego, wymienią dwa słowa i już wiedzą, czy kochają, czy się boją, czy nie znoszą. Koty pod tym względem (i wieloma innymi, jak wynika z moich obserwacji) przypominają raczej dorosłych. Nowego lokatora najpierw obserwują, potem próbują wybadać, wysondować jego charakter i zamiary, potem zagajają raz i drugi rozmowę... Krok po kroku ustalą sobie relacje. Dobrze, że dajesz im swobodę, najlepiej nie ingeruj w ogóle. Za to, wobec niepewności Pysi, nie ma rady - trzeba dopieszczać nie przede wszystkim Rudiego, ale przede wszystkim oba ogony. Dasz radę?

Jeden czy kilka sików poza kuwetą to nic strasznego. Uważaj tylko, by to się nie stało normą - jeżeli Pysia będzie się bała chodzić do kuwety i zrobi sobie toaletę gdzie indziej, to znaczy, że stres osiągnął zbyt wysoki poziom. Dobrze pamiętam, że drugą kuwetę schowałaś, bo Pysia i tak korzystała z tej samej co Rudi? Chyba mimo wszystko wstawiłabym ją z powrotem. Jak sobie postoi nieużywana, nic się nikomu nie stanie, a zawsze będzie alternatywa.
Generalnie trwam przy swoim zdaniu: Dopóki oba koty potrafią normalnie funkcjonować (piją, jedzą, odwiedzają kuwetę, chodzą po domu, bawią się nawet niekoniecznie ze sobą nawzajem, ale np. z ludziem), najlepiej dać im czas. No, chyba że krew się leje zbyt mocno. A przed pierwszą rozlaną kroplą to w ogóle nie ma co mówić o wojnie

. Jak jedno albo drugie dostanie po pysku, korona nikomu ze ślicznego łebka nie spadnie
