Milena rozumiem cię bardzo dobrze. Nasza decyzja o wzięciu kota rasowego też poprzedzona była chorobą i śmiercią mojej ukochanej koki Klary, która była z nami prawie 9 lat. Była zwykłym buraskiem z paskudnym charakterem, a jednak traktowaliśmy ją jak członka rodziny. Ostatnie dwa tygodnie jej życia też byłam na urlopie, odeszła w niedzielę w nocy. Do dziś zdarza mi się płakać, wystarczy drobna rzecz, która przypomni mi ostatnie jej chwile i się rozklejam. Po jej śmierci przez trzy tygodnie próbowałam dojść do siebie, płakałam tak często, że mąż zastanawiał się czy nie powinnam brać jakiś środków na uspokojenie (brałam chociaż się do tego nikomu nie przyznałam). Kiedy mąż zaproponował wzięcie drugiego kota w pierwszym momencie powiedziałam, że już nigdy nie chcę przeżywać tego co z Klarką, nie dałabym rady. Dlatego zdecydowaliśmy się na kota z hodowli, żeby mieć pewność, że nie jest obciążona żadną chorobą genetyczną, że rasa nie ma skłonności do chorób. Dlatego przeczytałam mnóstwo artykułów na temat żywienia kotów i staram się żywić ją jak najlepiej, sprawdziłam kilku weterynarzy i wybrałam tego, który najbardziej nam pasuje. Wiem, że to nie gwarantuje życia bez niespodzianek, ale zrobiłam wszystko co mogłam aby je ograniczyć. A zbawiam świat tak jak potrafię, dokarmiam koty na działkach (też jedzą BARFa i dobre puszki), pomagam dziewczynom podczas ratowania jakiś sierot lub chorych kotów. Robię tyle ile w danym momencie mogę. Kocham wszystkie koty i chciałabym, aby wszystkie miały ciepły kąt i ludzia do kochania, ale nie jestem Wiolettą W. i nie zamienię swojego życia i domu w schronisko.
Dziwne jest to, że nikt nie rozlicza właścicieli psów z powodu rasy jaką wybrali. Posiadanie psa danej rasy jest ok., bo ktoś takiego właśnie sobie wymarzył i nie musi się tłumaczyć dlaczego nie wziął kundelka.
Rozpisałam się i przepraszam za OT
Biedny Benio straci klejnoty
