Na wstępie - lat temu dużo
Świra na punkcie kociaków zanabyłam jako będąc jeszcze szczeniakiem ludzkim
Mieszkałam na wsi i tam kociaków było jak się domyślacie co kawałek full
Po ok. 10 latach przerwy od życia z kociakiem,niejako wymuszonej,przez najpierw zaginięcie ,a potem najpewniej zginięcie mojego ukochanego Mikusia [*] poczułam,że znowu chcę mieć koło siebie Mruczydełko
Rozwinięcie - na początku był bajzel....w mojej głowie
....a to dlatego,że w miejscu skąd mam moją Mychę pojawiło sie 6 sztuk piskających czworonogów poochatych.Jedne Misi matki i druga część innej kocicy ,która pewnie [*]

i Misi matka przyjeła pod swoje "skrzydła" zostawione przez tamtą 3 albo 4 kociaki.
I które tu mruczadło wybrać???............
Ale mruczydło wybrało się samo.......
To mruczydełko na widok Tżta łaziło za nim,tam gdzie on tam mały szkrab
Położyłam Tżtowi Miśka na rękę,Misiak się wdrapała na ramię i...... zaczeła go lizać po pyszczu i to go chyba przemogło .....bo wcześniej ?.....
Mój Tż przeciwny był kotom,że meble będzie drapał,nie słuchał i inne jeszcze szmery bajery miał na wytłumaczenie swojej niechęci
Potem okazało się ,że w wałek mnie ładował prawie miesiąc,że ta niechęć była dla picu
Wyszło na to ,że jeszcze przed wyjazdem na urlop w 2006 r. nasza Misia była już nasza,tylko ja miałam być zielona,bo to miał byc prezent na naszą 9 rocznicę ślubu,nawet dzieciaki kuzynki siedziały cicho,co zazwyczaj dzieciaki zawsze się z newsami wyrywają
Wreszcie nastał dzień ,w którym Misia przybyła do nas ,ja miałam popołudniówkę,pierwszy dzień po urlopie
Zachodzę do dum i słyszę ,ze gdzieś chyba kociak miauczy,okazało się,że to z naszego mieszkania ten miauk...............
Mój małż do dzisiaj żałuje,że mnie nie nagrał,bo ponoc pierdzieliłam od rzeczy jak Misię zobaczyłam
przecież się z nią żegnałam przed wyjazdem,miała iść do kogoś innego ..............
Na początku bałam się ją pokochać,bałam się przywiązywać,bo bałam się szybkiego rozstania..wiem,bez sensu moje mysli,ale cały czas mi się przypominał Mikuś

No,ale nie dało rady za długo "ściemniać" ,Miśka pojechała po całości,ukradła mi serce, CAŁE !!! kradziej jeden poochaty Pieszczucholec Pospolity
Żyjemy sobie razem do dziś.
31 lipca minęło 7 lat jak Misia jest z nami,a 21 czerwca jej samej pykło 7 latek
Jeszcze po drodze musieliśmy przebrnąć przez inny etap,chyba najtrudniejszy
Zaakceptowanie przez Miśkę mojego synka.Trzymałam się mojego postanowienia,że za nic nie oddam Misi nigdzie i żebym sie pos*** to muszę dać radę
Walka trwała ze 2 lata z kawałkiem.Pracy mieliśmy bardzo dużo,cierpliwość na wodzy
Skutki uboczne : cierpliwość na nowo musi być reanimowana,bo baterie słabe
Efekt : Miśka nie ucieka przed Pitem,Miśka daje się szczotkować Pitkowi,Miśka je od Pitka,Miśka się czasem ociera o Pitka
Wcześniej : syki,prychanie,bicie łapą,zwiewanie na sam słuch zbliżającego się dziecka,panika,większość dnia spędzona pod łóżkiem
Nie jest jeszcze tak jakbym w pełni chciała,bo czasem Miśka prychnie,ale i tak tyle co jest uważam za mój jeden z życiowych sukcesów
Zakońćzenie daliście radę doczytać ?
