Jeszcze tak rozmyślam nad Bunią i jej losem...
Od chwili przeprowadzki Bunia mieszka w sypialni. Na początku mieszkały tam wszystkie koty, potem jak zaczęły psocić i niszczyć chłopaki dostali szlaban i zaakceptowali to z godnością, nie drapią w drzwi, nie miauczą, nie kombinują jakby tu się włamać, czasem Cardiamid śmignie TŻtowi między nogami i schowa się pod łóżkiem

Została więc Bunia i Patty. Patty ostatnio spędza tylko noce w łóżku i to tylko jak TŻ jest w domu a nie na dyżurze, resztę dnia spędza w dużym pokoju.
No a Buńka siedzi sama w sypialni

Czasem chce wyjść, bo staramy się dawać jej jeść poza sypialnią, wynosimy ją kilka razy dziennie na sofę do dużego pokoju i czasem położy się koło nas i śpi, czasem chodzi i zwiedza a czasem od razu biegnie pod drzwi od sypialni i prosi żeby ją wpuścić. Leon oczywiście jak tylko ją widzi chce ją zabić i poluje, rzuca się na nią, bije. Bunia boi się strasznie, chodzi przez niego przerażona, nasze upomnienia, karcenie Leona (głosem, gestem) nic nie dają, drań wie, że nie wolno, uszy kładzie po sobie, kuli się a za chwilę znowu się rzuca
I nie wiem co to będzie jak pojawi się Julek, bo Bunię denerwują miauki, piski, płacz, reaguje bardzo nerwowo, chyba instynktownie biegnie interweniować, jakby biegła ratować swoje kocięta. No i nie będzie już spania w łóżeczku czy na drapku (bo teraz Bunia myśli, że to dla niej ustawiliśmy

) bo Buńka niestety nie ma gracji w ruchach, porusza się jak pocisk i w nerwach i stresie robi rzeczy nieprzewidywalne. I smutny to widok, wchodzi się do sypialni a ona się zrywa, szczęśliwa, że ktoś się pojawił. A wyjść gapa i być z nami nie chce i się boi.