Wymiziany, powiedziałam mu, że od Ciebie te mniej nachalne miziaki były. Bo ja nad własnym kotem znęcać się uwielbiam, ściskać go, przytulać, tarmosić, buziaczki dawać...
Wczoraj było kiepsko, jak wróciłam do domu to zastałam Pana Bezę w stanie trochę lepszym (boję się, że to przez te kroplówki... czyli to by wskazywało na, no właśnie, ale co tam nie myślę o tym na razie), ale też gorszym bo stan mordelki się pogorszył, albo raczej nie poprawił. Kota głodna i zła, że jeść nie może. Dwa chrupki i koniec jedzenia, a że wracałam bardzo późno to zaraz też posłałam łóżko na które oczywiście zaraz wskoczył Gruby. Położyłam się zastanawiając co jeszcze zrobić mogę i tak sobie przypomniałam, że Kaj zawsze dobrze reagował jak go przytulałam. Nawet jak był chory, tuż po sparaliżowaniu to taki kontakt pomagał mu, zresztą to chyba każdemu pomaga. Pomyślałam sobie, że nawet takiej nietykalskiej bestii jak Pan Beza może pomoże, chociaż żeby no jakoś psychicznie lepiej się poczuł. Wzięłam Grubego położyłam sobie na brzuchu no i Gruby zaczął mruczeć i leżał sobie tak wielce zadowolony ani myśląc z mojego brzucha schodzić. Zaraz też rozwalił się z jeszcze większą radością mruczenia ani myśląc przerywać. Niestety ja zasypiając muszę się wiercić, kokosić, przekładać, układać... no i wreszcie musiałam coś w położeniu zmienić. Niewiele myśląc położyłam się na boku Pana Bezę objęłam ramieniem, tutaj ucieczki byłam pewna, ale gdzie tam. Kota wtulił się we mnie i mrukolił sobie nadal. Wreszcie wielce zaciekawiony zaczął mnie obwąchiwać... czyjeś wąsy na policzku, w nosie to w sumie mało przyjemna rzecz, ale czego się dla swojego kizi mizi nie robi. W pewnym momencie Mała Biała Beza z mojego przemyślnie założonego Tysona się wydobyła i zeskoczyła z łóżka. No to klops sobie myślę, wybrał kocyk zamiast mnie, pewnie czuje, że tam ma większą wolność.... no ale jego wybór, zbyt go przytłoczyłam to mam za swoje. Zresztą brak wąsów na policzku, albo badawczego spojrzenia w uchu nie jest taki zły. No i... zaraz usłyszałam chrzęst rozgryzanego suchego. Nie zjadł dużo ale zjadł! Nowa, nienowa metoda leczenia!!! Całkiem darmowa i przyjemna odkryta w półśnie. Po zjedzeniu kota wróciła i na moich nogach się położyła zadowolona.
Rano znów troszkę gorzej, na razie podałam Echinacee, za jakiś czas podam kroplówkę
