Quazimodo, czyli jak Najbrzydszy z Pięknych Dużą prowadza...

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Wto mar 11, 2008 7:43

(szkoda, że mi taka trochę gorsza rola się trafiła)

No niestety nam Duzym zawsze ta gorsza rola przypada w życiu, w porównaniu np. do takiej kociej roli.... :lol:

Ja wczoraj w przypływie nastroju filozoficznego doszłam do wniosku, że każdy Duzy cos daje...
- ja daję jedzenie..
- a TŻ daje zastrzyki... :lol:

innymi słowy Quazi w nosie ma moje domysły, domysły lekarzy, ciężkie niewydolności nerek, guzy w mózgu, katary, popsute dziąsła (no bo zębów to dość mało), stresy psujące życie, możliwości wykrwawienia przez nos. Quazi czuje się całkiem nieźle, Quazi poczuł wiosnę. (a najbardziej w nosie to ma nadwagę, czy już raczej otyłość).


A o tym to jeszcze nie czytałam :? , ale pamietam jeszcze jak wmawiałaś mu grzybka napoduszeczkowego-kuwetowego :lol:

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Wto mar 11, 2008 17:44

Oj tak, tak! Ja też tego straszliwego grzyba pamiętam :D Powiało wtedy grozą :strach: :wink:

Wyściskać, wycałować i wygłaskać pięknookiego ode mnie proszę! I wcale nie uważam, że jest gruby! Po prostu tak niekorzystnie na tym zdjęciu wyszedł, gra światła, zły kąt itp. :lol:
Obrazek Klara, Tosia i Pingwin fotostory--->zapraszamy :)
Maciuniu ['] Pompuś [']

olusiak81

 
Posty: 1114
Od: Śro sie 15, 2007 18:14
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro mar 12, 2008 10:35

Gruby wycałowany, wyściskany, wymiziany (chyba już całkiem mnie nienawidzi).

No to był straszny grzyb, próbowałam zrobić zdjęcia co dało jego zaczątek, ale niestety mam za słaby aparat i przy braku pełnego słońca nie chwyta takich szczegółów. Generalnie Qua odkąd u mnie jest ma taką niebliznowatą bliznę na poduszeczce przedniej łapki.Czekałam aż to zniknie, no ale zniknąć nie chciało, no i wyszedł ten przerażająco straszliwy grzyb na łapach :D Logiczny ciąg myślowy (później się dowiedziałam, że Qua ma jakieś zaburzenia w rogowaceniu, czy czymkolwiek takim i stąd to jest).

Poza tym ha! jeszcze było podejrzenie nielegalnej hodowli pieczarek na uchu :D Z tą hodowlą byliśmy nawet na Białobrzeskiej, nie wiem co to było ale nawet pani wet myślała początkowo, że to grzyb. Dostaliśmy w strzykawie coś do przecierania uszka i przeszło.


Dzisiaj znowu jest gorzej, oczy zafaflunione taką brązowawą cieczą, nochal zapchany (i znów czerwony). Zastrzyk zrobiony ale Qua był wybitnie niechętny temu zastrzykowi...

bo niestety u mnie to ja daję zastrzyki, niby też daję jedzenie. Jednak to nie jest doceniane, zauwazane jest tylko jak (nie)przypadkiem nie dam jedzenia... wtedy to mam.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 13, 2008 8:24

brybry :D Qua i Malati

Jak tam dzisiaj Mój Ulubiony Zasmarkany Kot?
Bo my tu permanentnie kciukaski zaciśniete mamy (choć troche trudno sie tak pracuje :roll: ).

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Czw mar 13, 2008 9:17

Marcia dziękujemy za kciuki permanentne. Niestety Qua jest permanentnie jest chory. Teraz mamy powrót zasmarkanego noska, ale co gorsze załzawionych oczek i chorego pysia. Echinacea pomaga więc podajemy. Niestety mama wylała nam dzienną dawkę stojącą w lodówce :evil: (jestem wściekła!), no i Quazi na razie jeszcze sam je więc spróbujemy tak go podleczyć.... chyba znów wrócimy do kroplówek chociaż tego sobie nie wyobrażam.


Dzisiaj miałam kryzys podając Qua zastrzyk, tak strasznie płakał, taki był biedny, no i jak uciekł po zastrzyku to się popłakałam (proszę się nie śmiać). Qua zszokowany przystanął spojrzał na mnie, zamachał ogonem, ruszył przed siebie, znów się na mnie obejrzał i po chwili wrócił do mnie spoglądając zaskoczony na to co się dzieje.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 13, 2008 14:15

I jeszcze zdjęcia zrobione przed chwilką, na potwierdzenie moich słów, że z Qua najlepiej nie jest. Teraz go trochę wyczyściłam ale... ech umrę zaraz z tą kroplówką w ręku... ale za to widać na poduszeczce to coś nieprawidłowego w gojeniu się.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


moja mała dzielna kochana kizia mizia...

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 13, 2008 14:26

To go wymiziaj ode mnie, bidulek.

Ale nie bądź zbyt nachalna :twisted: .

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Pt mar 14, 2008 10:35

Wymiziany, powiedziałam mu, że od Ciebie te mniej nachalne miziaki były. Bo ja nad własnym kotem znęcać się uwielbiam, ściskać go, przytulać, tarmosić, buziaczki dawać... :oops:

Wczoraj było kiepsko, jak wróciłam do domu to zastałam Pana Bezę w stanie trochę lepszym (boję się, że to przez te kroplówki... czyli to by wskazywało na, no właśnie, ale co tam nie myślę o tym na razie), ale też gorszym bo stan mordelki się pogorszył, albo raczej nie poprawił. Kota głodna i zła, że jeść nie może. Dwa chrupki i koniec jedzenia, a że wracałam bardzo późno to zaraz też posłałam łóżko na które oczywiście zaraz wskoczył Gruby. Położyłam się zastanawiając co jeszcze zrobić mogę i tak sobie przypomniałam, że Kaj zawsze dobrze reagował jak go przytulałam. Nawet jak był chory, tuż po sparaliżowaniu to taki kontakt pomagał mu, zresztą to chyba każdemu pomaga. Pomyślałam sobie, że nawet takiej nietykalskiej bestii jak Pan Beza może pomoże, chociaż żeby no jakoś psychicznie lepiej się poczuł. Wzięłam Grubego położyłam sobie na brzuchu no i Gruby zaczął mruczeć i leżał sobie tak wielce zadowolony ani myśląc z mojego brzucha schodzić. Zaraz też rozwalił się z jeszcze większą radością mruczenia ani myśląc przerywać. Niestety ja zasypiając muszę się wiercić, kokosić, przekładać, układać... no i wreszcie musiałam coś w położeniu zmienić. Niewiele myśląc położyłam się na boku Pana Bezę objęłam ramieniem, tutaj ucieczki byłam pewna, ale gdzie tam. Kota wtulił się we mnie i mrukolił sobie nadal. Wreszcie wielce zaciekawiony zaczął mnie obwąchiwać... czyjeś wąsy na policzku, w nosie to w sumie mało przyjemna rzecz, ale czego się dla swojego kizi mizi nie robi. W pewnym momencie Mała Biała Beza z mojego przemyślnie założonego Tysona się wydobyła i zeskoczyła z łóżka. No to klops sobie myślę, wybrał kocyk zamiast mnie, pewnie czuje, że tam ma większą wolność.... no ale jego wybór, zbyt go przytłoczyłam to mam za swoje. Zresztą brak wąsów na policzku, albo badawczego spojrzenia w uchu nie jest taki zły. No i... zaraz usłyszałam chrzęst rozgryzanego suchego. Nie zjadł dużo ale zjadł! Nowa, nienowa metoda leczenia!!! Całkiem darmowa i przyjemna odkryta w półśnie. Po zjedzeniu kota wróciła i na moich nogach się położyła zadowolona.

Rano znów troszkę gorzej, na razie podałam Echinacee, za jakiś czas podam kroplówkę :roll:

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 14, 2008 15:02

Super taka terapia :D .

Szkoda, że bidulec nie umie łykać chrupek w całości. Rudy bardzo sobie chwali te metodę jedzenia. No i chyba będę musiała go jakoś, hę , odchudzić :? - bo dyganie na 4 piętro z takim ładunkiem (albo w dwupaku) mi juz się nie uśmiecha :roll: .

Ciekawi mnie jednakowoż cóż takiego on ujrzał w twoim uchu 8O , że takiego apetytu dostał :lol: .

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Pt mar 14, 2008 21:45

Myślisz, że to coś w moim uchu? Hmmm to ja chyba ten tego do laryngologa lepiej pójdę. Myślałam, że to właśnie te fluidy pozytywne, które ze mnie wypływają tak na Grubego wpłynęły ale no hmmm to na pewno to ucho.

Po podaniu kroplówki Qua mnie znienawidził całkiem. Na mój widok ostentacyjnie idzie, gdzie indziej, ale co gorsze siedzi taki smutny pod fotelem. Nawet za bardzo go ruszać nie chcę żeby go nie denerwować jeszcze bardziej. Jutro cały dzień na uczelni od rana do nocy, niedziela tak samo. Będzie mógł Gruby ode mnie wreszcie odpocząć. A nasz Gość nie przyjeżdżał ostatnio za to jak zadzwonił Gruby poszedł jeść, muszę jakoś Gościa przekonać do odwiedzin ;)

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 14, 2008 21:50

Malati pisze:Myślisz, że to coś w moim uchu? Hmmm to ja chyba ten tego do laryngologa lepiej pójdę. Myślałam, że to właśnie te fluidy pozytywne, które ze mnie wypływają tak na Grubego wpłynęły ale no hmmm to na pewno to ucho.

Po podaniu kroplówki Qua mnie znienawidził całkiem. Na mój widok ostentacyjnie idzie, gdzie indziej, ale co gorsze siedzi taki smutny pod fotelem. Nawet za bardzo go ruszać nie chcę żeby go nie denerwować jeszcze bardziej. Jutro cały dzień na uczelni od rana do nocy, niedziela tak samo. Będzie mógł Gruby ode mnie wreszcie odpocząć. A nasz Gość nie przyjeżdżał ostatnio za to jak zadzwonił Gruby poszedł jeść, muszę jakoś Gościa przekonać do odwiedzin ;)


Albo przynajmniej do czestych telefonów :wink:

Zapomniałam napisać, że na dziasełka Rudego bardzo dobrze działa taki płyn (odlali nam w lecznicy do pojemniczka), którym mu raz dziennie przemywam dziąsełka (no ząbki raz dziennie też czyszczę) i mam wrażenie, że dziąsełka mniej go bolą - to taki płyn o anyzowym zapachu (coś jak żel stomatologiczny sachol) i antybakteryjny jest. Może zapytaj weta.

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Pt mar 14, 2008 22:07

MarciaMuuu pisze:[

Zapomniałam napisać, że na dziasełka Rudego bardzo dobrze działa taki płyn (odlali nam w lecznicy do pojemniczka), którym mu raz dziennie przemywam dziąsełka (no ząbki raz dziennie też czyszczę) i mam wrażenie, że dziąsełka mniej go bolą - to taki płyn o anyzowym zapachu (coś jak żel stomatologiczny sachol) i antybakteryjny jest. Może zapytaj weta.



:strach: :strach: 8O 8O wyobraziłam to sobie.. myślę, że Qua by mi oczy wydrapał jakbym miała dotknąć jego dziąseł. Tak na prawdę to zastrzyki, podawanie leków strzykawką to jest nic przy tym jak się próbuje coś bliżej w mordce kociej zobaczyć... ale spytam się na pewno... jak zdecyduję się iść do weta. Tak wiem muszę ale na samą myśl robi mi się słabo. Bo kota znów dostanie jakieś mega inwazyjne leki i guzik z tego będzie. A teraz może nie dużo ale jest w stanie jeść i wydaje mi się, że powoli, bo powoli ale jest coraz lepiej. Czy z Rudym też masz takie przejścia dziąsłowe?

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 14, 2008 22:16

Przez pierwsze dwa miesiące u nas codziennie go błagałam, żeby zaczął jeść. Potem mu wyszła niewydolnośc nerek i prosiłam go żeby jadł jedzonko dla nerkowców. potem zaczęliśmy leczyć zeby (jak już trochę przytył, bo chudzinka z nigo był).
Dla nas hitem okazały się zastrzyki przeciwbólowe (lub w tabletkach). No i czyszczenie zebów to juz rutyna, bo bakterie, które sie tam odkładają, moga potegować stan zapalny.

Możesz zacząć może od przemywania pycholka od zewnątrz i z każdym dniem wchodzic nieco do srodka, bo u nas to faktycznie łagodzi te stany zapalne.

Kciuki.

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Pt mar 14, 2008 22:26

No zastrzyki przeciwbólowe pomagają ale tylko maskują objawy tzn. wiem, że czasami trzeba. Mam nadzieję, że u nas na razie uda się tego uniknąć... chociaż martwię się coraz bardziej. Powinnam go doleczyć do po świętach, na to nie ma zbyt dużo czasu. Muszę znaleźć weta gdzieś koło siebie, żeby jak wyjadę mama lub Miki mogli łatwo i szybko do niego pójść.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 14, 2008 22:38

A gdzie ty się znowu wybierasz i Qua porzucasz? :evil:

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 30 gości