» Wto gru 25, 2012 20:44
Re: wspólne życie - OPOWIEŚĆ WIGILIJNA
Zima to wyjątkowy czas. Czas prezentów.
Pojechała do pracy. Bardzo się starała nie spóźniać, praca była cudem załatwiona, więc się bardzo starała.
Była wyjątkowo wstrętna pogoda, zimno i deszczowo. Zaparkowała i pobiegła do budynku.
Nagle się zatrzymała. Coś przykuło jej wzrok. Coś brudnego i różowego. Coś zamiaukało i wskoczyło jej na ręce. Trzęsło się z zimna, było przemoczone i pięknie mruczało.
"Osz kurrwa, następny" powiedziała serdecznie. Szybko zawróciła, wrzuciła coś do samochodu i zawiozła do pracowni.
Wrzuciła coś do pracowni. "Co to ... znowu jest?" zapytał serdecznie kolega.
"Nie wiem, pod śmietnikiem było. Weź to nakarm".
Przyjechała po pracy.
- Bardzo się bał?
- Żartujesz? cały czas przespał przy piecu i zeżarł wszystko co było. Tylko czemu on jest różowy? Już normalnego nie mogłaś przywlec?
"Nic normalnego nie było" - odpowiedziała serdecznie - "Ale mogę się wrócić".
Popatrzył się na nią wyjątkowo serdecznie.
Przytuliła coś i wreszcie obejrzała dokładnie. Już się nie trzęsło, tylko mruczało zadowolone z niewiadomoczego.
- To różowe się spierze, pewnie się studenciaki dorwały.
- Ciekawe, jak powiesz o nim Romusiowi - zarechotał kolega radośnie.
- Oj tam, przecież nie musi zaraz wszystkiego wiedzieć. Nie będziesz kłapał dziobem, to się nie dowie.
W końcu się dowiedział. Przez przypadek. Zawiozła coś do domu. W domu się okazało, że pańcio umie liczyć...

