no widziałam. Wygląda imponująco

musi boleć jak cholera

też taką miałam, jak pod koniec ósmego miesiąca ciąży pani doktor pozwoliła mi wreszcie wstać z łoża boleści, stwierdzając; najwyżej się urodzi nieco wcześniej. To był luty. Będąc już całkiem sporym wielorybem wyszłam sobie na zakupy, cała szczęśliwa, że wreszcie mogę, gdyż po ośmiu miesiącach domowego "aresztu" byłam tego dziko spragniona. Wyszłam zatem, wywinęłam orła i wylądowałam w szpitalu. Noszenie tych 30 kilo, które mi w ciąży przybyło, na tej chorej nodze - to był wyczyn

Ale ciążę donosiłam szczęśliwie

Wiecie, pamiętam ten upadek; jak w zwolnionym tempie i moja pierwsza myśl lecąc; dziecko!!!!! Zdążyłam sobie jeszcze pod zadek podłożyć taką dużą miękką torebkę, którą miałam ze sobą i (choć nie wiem jak to uczyniłam) wywinęłam się tak, że klapnęłam na pupę, brzuchem tylko wstrząsnęło nieco, ale nigdzie nim nie uderzyłam. Moja mama, która była ze mną, zamiast mnie ratować złapała się za głowę i zaczęła krzyczeć, a ja już siedząc na ziemi najpierw sprawdziłam, czy brzuch mam na miejscu, a potem sobie zemdlałam

A co?!