sabianka pisze:piękne koty i piękne foty

Dziękuję

Moli25 pisze:Zapisałam jak zwykle Kilka Tosiek i Kilka Marysiek do swojej kolekcji, bo zdjecia sa pieeeeeekne! Jak możesz pisać ze mamy dość?? Wręcz przeciwnie, chcemy wiecej wiecej wiecej. Juz nie możemy doczekać sie kiedy z aparatem do nas przyjedziesz.
Poki co musimy sie urządzić, ale dla nas to chwila. My jak wiatr, dzis decyzja dzis działanie
Ale ja w gorącej wodzie kąpana a moj maż to chyba we wrzątku.
I tak sie dobraliśmy, dwa raptusy co musza miec najlepiej na wczoraj
Jestem pełna podziwu Futerka Marysi, w sensie ze tak pięknie boczek zarósł.taka blacha przyczyna, której by sie nikt nie spodziewał. Zaleczony problem
Miłego weekendu
Miauuuuu

Podziwiam! Mój jest jak stary piernik. Ja lubie zmiany, szczególnie otoczenia to o wszystko muszę się kłócić - on nic nie chce, nic nie potrzebuje itd. Tyle, że po miesiącach czy tygodniach ostrej kłótni o coś, potem łazi i wszystkim się chwali, że zrobiliśmy to i to i że chcemy jeszcze to i to - a TO są moja pomysły i nawet moje słowa, nie jego, a chwali się jakby były jego

Ech...
Haha Daisy też? A czy Daisy krzyczy?

Buziaczek był pełny, ale akurat wtedy nie błysnęła mi lampa

A to był taki piękny moment! Tu na zdjęciu jest te pół sekundy przed zetknięciem nosków. Ale to częste, to może innym razem mi się uda

Przy okazji widać, jaki Tosia ma jeszcze mały łepek
Wczoraj się pobeczałam, bo przypomniało mi się jak trzymałam Kitusie ostatni raz u wetki na rękach i wyłam nad nią. Potem z nią usiadłam na krześle, ale tak ją to zabolało, że mnie pogryzła, zeskoczyła z moich kolan i schowała się w transporterku, ufna, że zaraz pójdziemy do domu. I że zastrzyk, który dostała na pewno ją wyleczy. A jednak ja ją oszukałam, nie zamierzałam jej już brać do domu, tylko ją tam zabiłam. Ona wierzyła, że wróci do domu. I dlatego schowała się w bezpiecznym transporterku, bo to oznaczało koniec wizyty u wetki

Teraz też ryczę ;( Nie ogarnęłam jeszcze jej rzeczy, co sobie czasem uzmysławiam. Nie przygotowałam pudełka jak dla Maciusia. Reklamówka z jej lekami, nawet z załadowanym zastrzykiem leży mi na biurku i nie mogę się zebrać żeby to schować. Myślałam, że się trzymam, ale tak nie jest. Po szoku wszystko powoli wraca.
Nawet jej zdjęć unikam

Myślałam też kiedyś, że jestem kocią hipochondryczką. Miałam wyczulone zmysły na najdrobniejszą zmianę w zachowaniu kotów. Średnio bywałam przez kilka miesięcy co 3 dni u wetki, nie raz i co dziennie. Czasem aż myślałam, że specjalnie coś znajduję, żeby iść. Ale tak nie było, bo zawsze jednak wetka potwierdzała, że mamy jakiś problem do ustabilizowania.
Po śmierci Kitusi to się skończyło. Nadal jestem czujna, ale już nie biegam na gwałt i złamanie karku. Nie chcę chodzić do wetki z kotami. Jestem już zmęczona ich chorobami. I czasem sobie myślę, że to moje ostatnie koty. A nadal nie wiem co jest Marysi ;( Ten oddech jest niepokojący. Nie całkiem zarosła, ale na to trzeba czasu, żeby futerko zyskało normalną dlugość. A znowu z nią muszę jechać do Gliwic. Nie zniosę kolejnych chorób. Ta Marysia mnie wykończy. Non stop coś mi serwuje. Jak już w brzuchu z narządami zbadałam co się dało to teraz oddech - płuca i serce. Naprawdę, jak ktoś nie ma szylkretki to nie wie co to za kocisko. Nie wiem czy bym drugi raz wzięła szylkretkę. Niektórzy mówią, że ich zwykły kot też jest taki czy siaki. Ja miałam/mam trzy zwykłe koty i jednego szylkreta i naprawdę - to jest zupełnie inna bajka. Nie nadążam za jej humorami już kolejny rok. Po płucach i sercu ciekawe co jeszcze można w kocie zbadać...? Anoo głowa!
I może od razu moją też.
Oczywiście Marysia jest bardzo kochana i słodziutka i niezwykle śmieszna, miny ma na każdą okazję

Ale ciągle każe mi się o siebie martwić i to jej największa wada.
Tośka za to drze się nawet w kuwecie. To jest po prostu wydzierający się kot. Kojot, jak to Martusia pisała

Zbieram się. Muszę jechać do Katowic po zdjęcia z sesji, a potem jadę do mamy i brata, bo mam mu pożyczyć grę i chcę z nim zagrać i z Wiki partyjkę. A moja gra na weekend nie doszła i nie dojdzie, bo status przesyłki wciąż nie jest "w doręczeniu" :/