Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 27, 2015 9:25 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

mb pisze:Dzisiaj późnym wieczorem minie pół roku od śmierci Kropci

Obrazek Obrazek

Już pół roku... :(
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Nie mar 29, 2015 11:04 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Pamiętamy. Wszystkie je pamiętamy. I coraz więcej do pamiętania...

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Pon mar 30, 2015 18:42 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

weatherwax pisze:Pamiętamy. Wszystkie je pamiętamy. I coraz więcej do pamiętania...

Niestety.
Tak bardzo ich brak :(

Dzisiaj biedny Czaruś był na badaniu krwi.

To chyba była wina tych ostatnich przeżyć w szpitaliku, bo Czaruś przy pobieraniu krwi prawie oszalał ze strachu.
Wyrywał się, krzyczał, gryzł, co popadnie. Trzeba było go zapakować w taką małą torbę transportową, przystosowaną do obezwładniania nerwowych pacjentów. Dostał w niej ataku histerii, ale krew udało się pobrać.

Na szczęście w domu szybko wrócił do równowagi psychicznej, a wyniki okazały się wzorcowe :D

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon mar 30, 2015 20:16 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Biedulek, :( boi się jak moja Stefanka, tyle, że nie szleje a strach ją paraliżuje. :(
Oby tylko Czaruś :1luvu: już się wychorował na dłuuugi czas. :ok: :ok:
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Wto mar 31, 2015 8:59 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Niestety przed Czarusiem jeszcze jedna przygoda "weterynaryjna" - po Świętach czyścimy ząbki z kamienia.

Ada ma już wyczyszczone 8)
Teraz kolej na Czarusia.

Co do Tysi, to zaczynamy się odchudzać, bo tak dalej być nie może.

Tak więc wiosnę mamy pracowitą :wink:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie kwi 12, 2015 15:58 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Co z Czarusiem, Marysiu, miał już wyczyszczone ząbki?
Jak sezon ogródkowy?
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pon kwi 13, 2015 12:43 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Anna61 pisze:Co z Czarusiem, Marysiu, miał już wyczyszczone ząbki?

Czaruś już po zabiegu.
Kamienia nie miał nawet tak bardzo dużo, ale okazało się – a podejrzewałam coś poważniejszego – że jeden duży ząb, u góry po prawej stronie, był w okropnym stanie i ruszał się. Musiał strasznie boleć Czarusia, bo nawet pod narkozą Czaruś trząsł się, gdy dotykano tego zęba. Tak więc brzydki ząbek został usunięty, a Czaruś dość szybko i bez większych problemów wrócił do normalności.

Ada także odwiedziła weta 3 razy w ubiegłym tygodniu: we wtorek, sobotę i niedzielę.
To jej plazmocytarne zapalenie dziąseł jest agresywne i po czyszczeniu kamienia z ząbków (25 marca) trzeba było pojechać na zastrzyk stosunkowo wcześnie, we wtorek. Nie wiem dlaczego tym razem jakoś te leki nie zadziałały i zabrałam Adę do weta jeszcze raz w sobotę, razem z Czarusiem. Dostała inny lek i wczoraj jej pyszczek w środku wyglądał idealnie, aż mi szczęka opadła ze zdumienia. Wczoraj też dostała ten zastrzyk, a ostatnią dawkę, na dzisiaj, dostałyśmy do zrobienia w domu. Kropcia dawniej też to dostawała z doskonałym skutkiem. To jest lek, który oni sprowadzają z Czech, niedostępny w Polsce.

Tak więc, jak widać nadal spędzamy sporo czasu w podróżach do i z lecznicy, która jest prawie dokładnie po drugiej stronie Krakowa. Ale do tego weta chodzę ponad 10 lat i zawsze mam jakieś rabaty. Poza tym jest to najbliższa lecznica, która jest czynna 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. A w ostatnim półroczu miałam 3 akcje z jeżdżeniem na nocne dyżury, więc nie mam wyjścia. Ada, pod opieką Mamy Kota, także jest pacjentem tej lecznicy.

W tym roku nie pojawia się już na wieczornych spacerach ten ogromny pers, który tak wystraszył Czarusia. Chodzą jakieś inne koty, a do nas kilka razy przeszedł przez ogrodzenie jakiś bury kotek, który wszedł na parapet, chodził po krzesłach i obsikał drzwi balkonowe. Wygląda na domowego i chyba wykastrowanego, bo siuśki miały słaby zapaszek i łatwo się zmyły.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 12:51 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Anna61 pisze:Jak sezon ogródkowy?


Co do sezonu ogródkowego…
Spróbuję opisać tę sytuację zwięźle, jeśli mi się uda, bez komentowania faktów.
W ubiegłym roku nie pisałam o tym, bo większą część lata koty chorowały i w ogóle się tym nie zajmowałam. No i generalnie staram się pisać o konkretach, a nie wyżalać.

Z prawej strony moje mieszkanie sąsiaduje przez ogrodzenie z paneli siatkowych z mieszkaniem pani J (moja klatka schodowa), a z lewej mieszka pani D z mężem (następna klatka, panele siatkowe zamocowane na murku). Są to osoby po 60-tce, już na emeryturze, przebywają w domu cały dzień i bardzo się z sobą zaprzyjaźniły. Przyjaźnią się także z panią K (trochę młodsza, pracuje, nienormowany czas pracy) – mieszkanie obok pani J (moja klatka). Ja pracuję, nie ma mnie w domu po 9, 10 godzin i mam zupełnie inny tryb życia i zainteresowania niż ci sąsiedzi, więc jesteśmy tylko sąsiadami.
Mimo, że notarialna umowa kupna naszych mieszkań zabrania nam dokonywania nasadzeń w ogródkach i wbijania czegokolwiek w podłoże (10-30 cm ziemi narzuconej na dach garażu podziemnego), to te sąsiadki, szczególnie pani J, porobiły sobie ogródki kwiatowe. Ze względu na nieustające prace w ogródku pani J (ciągle przekopuje, sadzi nowe i wyrywa stare, bo albo przestają się jej podobać, albo usychają, bo prawie nie podlewa, bo jej szkoda wody) ja mam ciągle wszystko w mieszkaniu zakurzone beżowym pyłem (gleba jest strasznie gliniasta). Część ogródka pani J jest przysypana wapiennym kruszywem (w celu ozdobnym), które z kolei pyli, jak cholera, na biało. W związku z tym, że pani J posadziła rośliny wieloletnie, w tym cebulowe, np. hiacynty itp., do jej ogródka najpierw, a po tym do sąsiednich, zaczęły podkopywać się jakieś gryzonie, nie krety i nie nornice, coś dużego, beżowego, co obżera korzenie i totalnie niszczy nawierzchnię trawnika. W zeszłym roku przekopały się do mnie i zniszczyły mi trawnik wzdłuż tarasu i ogrodzenia: dziury, zapadliska, zniszczona trawa. Zasypywane dziury były od razu odkopywane i tak jest nadal, więc jest to nie do naprawienia, dopóki te stworzenia będą mieć w ogródkach pożywienie w postaci bulw i cebul. Z kolei pani D (lewa strona) w tym roku zainstalowała na grubym palu duży karmnik dla ptaków i zlatują się do niego synogarlice i zwykłe gołębie, które sr..ją po najbliższej okolicy.
Panie J i D, spędzają wiele godzin w swoich ogródkach i prowadzą ze sobą rozmowy, krzycząc do siebie poprzez mój ogródek, stojąc w odległości metra od moich okien, często od wczesnego rana – wczoraj, w niedzielę, zaczęło się o 6.30. W lecie, jeśli chcę poczytać lub obejrzeć film, muszę pozamykać okna, bo zagłuszają telewizor, nawet włączony do końca skali.
W ubiegłym roku pani J, przez pół roku od końca września do lutego, była w USA u rodziny, pani D z mężem także, u swojej, ale od końca sierpnia.
Owszem, byłoby dla mnie korzystniej, gdybym od razu osłoniła ogrodzenie matami z wikliny lub bambusa, ale ja nie chciałam zamykać kotów i siebie w takim kojcu. Mogłabym upominać się o cichsze zachowanie. Ale ja chciałam po prostu mieszkać, a nie użerać się z ludźmi.
Jeśli chodzi o sąsiadów z wyższych pięter to w 2013 roku w zasadzie nic się nie działo. Natomiast w roku ubiegłym balkony nade mną były myte poprzez wylewanie wiader wody z detergentami, (odpływ wody z balkonów odbywa się przez rurkę z boku balkonów, od strony pani D, to istotne), raz zostałam w ten sposób oblana, gdy akurat znalazłam się pod tymi rurkami, ktoś kilka razy wylał jakieś chemikalia, gdy byłam w pracy – były duże łaty wypalonej trawy pośrodku trawnika, Tyśka, siedząc sobie wieczorem na murku, została oblana piwem, wylewano także jakieś słodkie napoje – lepkie plamy na tarasie, posklejana, lepka trawa. Mój parasol ogrodowy został nie tyle opluty, co obcharkany - ściekało to z niego. Punkt kulminacyjny nastąpił, gdy sąsiad z pierwszego piętra, robiąc coś na balkonie, przypadkowo rozbił szklaną butelkę z rozcieńczalnikiem nitro. Wszystko to ściekło do mnie, a on dodatkowo spłukał to z balkonu wodą. W miejscu, gdzie to wszystko się wylało, trawa została wypalona z korzeniami, duszący smród unosił się z tego przez miesiąc. Wylewanie wody na ten teren nic nie dało. W sierpniu był czas, że bałam się wypuszczać koty z domu, a i sama wychodziłam spod balkonu z gęsią skórką na plecach.

Może i nie pisałabym o tym wszystkim, ale w sobotę, gdy w południe wyszłam na chwilę do ogródka (przed drugim wyjazdem do lecznicy), zostałam zagadnięta przez panie D i J, które były razem u pani D. Po paru uwagach na temat pogody, pani D nagle oświadczyła, że chciałaby powiedzieć mi coś po sąsiedzku, ale nie wie, czy może to powiedzieć głośno. Powiedziałam jej – proszę bardzo, ja mogę rozmawiać o wszystkim (no, bo co niby ja robię szczególnego, o czym krępowałabym się głośno mówić, u licha). No i dowiedziałam się od pani D, że moje koty tak sikają po trawniku, że z powodu smrodu, u niej na tarasie nie sposób wysiedzieć.
Cóż, mnie ostatnio jest bardzo trudno wyprowadzić z równowagi, więc z uprzejmym uśmiechem zapytałam, czy w tej chwili pani D czuje ten smród, bo ja jakoś nie czuję, chociaż stoję na moim trawniku, ale może mam uszkodzony węch. Pani D odparła, że teraz nie śmierdzi, ale w lecie ubiegłego roku śmierdziało. No więc kontynuując tę ciekawą rozmowę, powiedziałam, że jeśli moje koty tak strasznie leją na trawnik, to co ja wobec tego wygarniam z kuwet, dlaczego muszę kupować tyle żwirku i dlaczego mój trawnik jest taki gęsty, a nie powypalany moczem i dlaczego, kosząc go w sezonie co tydzień, dwa, żadnego smrodu nigdy nie czuję. Na to pani D stwierdziła, że sikają na trawnik i już, że, owszem, ja polewam trawnik wodą (chyba chodziło jej o podlewanie i nawożenie, co tylko ja tam robię), ale to nic nie daje, bo i tak śmierdzi.
A poza tym – nawijała dalej pani D – TEN (tu wskazała palcem Tyśkę) przechodzi do nas przez ogrodzenie, wchodzi na parapet, brudzi parapet, za co ona miała nawet niesłuszne pretensje do męża i dopiero gdy ostatnio usłyszała szuranie na parapecie i podniosła roletę, to zobaczyła na parapecie kota. Był bury i to był TEN – tu znowu wskazała oskarżycielsko Tyśkę. Prawie się już śmiejąc z tych idiotyzmów powiedziałam, że Tyśka z powodu tuszy ma problem, żeby wskoczyć na krzesło, więc z cudem graniczyłoby, gdyby Tyśka, która w ogóle nie chce nigdy wychodzić, wspinała się wielokrotnie tam i z powrotem przez ogrodzenie i wskakiwała na śliskie i wąskie parapety. Kontynuując, powiedziałam, że już prędzej można by posądzić o to Czarusia, ale Czaruś boi się własnego cienia i nigdy by nie wyszedł ze swojego ogródka, ale przede wszystkim, w lutym był ciężko chory i przez ostatnie półtora miesiąca w ogóle nie był wypuszczany, bo było bardzo zimno. Następnie powiedziałam pani D (pani J cały czas milczała, co uważam za poparcie dla przyjaciółki), że nocami koło naszych ogródków chodzi pełno kotów, i bezdomnych i wypuszczanych na spacery – tu obie panie wytrzeszczyły oczy i zawołały z bezbrzeżnym zdumieniem „TAAAAK?!!” ( opuszczają rolety o 20-21-szej i nie wychodzą później na taras nawet w lecie) – potwierdziłam i dodałam, że niektóre z tych kotów wchodzą do naszych ogródków tak, jak ostatnio ten bury, co wchodził do nas i też ubrudził parapet oraz obsikał drzwi balkonowe i że jestem pewna, że to właśnie on był u pani D na parapecie. Na to pani D oświadczyła, że to zrozumiałe, że ten kot przychodził do mnie, bo u mnie są koty, ale do nich na pewno nie miał po co przychodzić (w rogu tarasu mają skład opakowań tekturowych ze sprzętu agd i pełno różnego innego badziewia :lol: ).
Na koniec pani D powiedziała, że wolała mi to wszystko powiedzieć, bo nie chciała urządzać sąsiedzkich fochów, a ja jej podziękowałam, z pogodnym uśmiechem na twarzy.
Tak więc, ponieważ odcisków linii papilarnych łapek kocich na parapecie nie pobrano, Tyśka i Czaruś (przecież mogę kłamać co do jego choroby :lol: ) nadal są jedynymi winnymi. Pewnie także tam sikali na trawnik jak z motopompy :lol:

Wiem, że to, co śmierdziało w lecie ubiegłego roku na moim trawniku od strony ogródka pani D, to był ten rozcieńczalnik nitro. Ale tego także nie jestem przecież w stanie udowodnić. Tym bardziej, że wyrok na koty został już wydany bezapelacyjnie.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 13:07 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Że też ja muszę ciągle mieć takie jaja z mieszkaniami, nie do wiary, cholera :evil:

Wyszło na to, że w całej tej sytuacji, ja jestem jedynym uciążliwym sąsiadem w tym budynku :lol:

Dzisiaj wreszcie wqrwilam się cokolwiek, ale tylko cokolwiek, bo już od 6-tego marca moje mieszkanie jest zgłoszone do sprzedaży, o czym miłe sąsiadki nie wiedzą.
Od początku planowałam mieszkać tu krótko, ale myślałam o przeprowadzce pod Wrocław. Jednak nadal pracuję i na razie chcę mieszkać w Krakowie, ale tak, żebym miała bliżej do ważnych dla mnie miejsc. Teraz dojazdy mnie wykańczają.

Mam nadzieję, że uda mi się sprzedać to mieszkanie, a na razie muszę przeorganizować swoje życie w tym mieszkaniu tak, żeby mnie było wygodniej, a sąsiadkom trochę "napsuć krwi" :twisted:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 17:44 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Łomatkojodyno!!! Skąd się tacy ludzie biorą?
A mocz kotów sterylizowanych praktycznie nie ma zapachu.
Ech... :(

Najważniejsze, że koty zdrowe, że udało się Czarusiowi chory ząbek usunąć.
Pozdrawiamy!

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Pon kwi 13, 2015 18:06 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Ło kurde, ale nieciekawie masz.
Widzisz, chciałaś być dobra i babsztylów nie przegradzać, choć mówiłam Ci jak byłam u Ciebie z Czarusiem, że ja bym zasłoniła ten płot aby mieć trochę prywatności.
Wydawało się, że Twoje miszkanko i ogródek to taki mały raj dla Ciebie i kotów. :( Teraz obyś już trafiła na fajne mieszkanie z ogródkiem i miłymi sąsiadami którzy też mają koty, bo ludzie którzy nie mają zwierzaka to nie szanują innych i widzą tylko czubek własnego nosa.
Przykro, że tak wyszło. :(

Dla dzielnego Czarusia :1luvu: i pozostałych kotków dużo głasków. :201461
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pon kwi 13, 2015 18:07 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

weatherwax pisze:Łomatkojodyno!!! Skąd się tacy ludzie biorą?

No właśnie :lol:
Jak przeczytałam, co napisałam, to mnie samej wydawało się, że to wymyśliłam. A to jednak prawda :ryk:

weatherwax pisze:Najważniejsze, że koty zdrowe, że udało się Czarusiowi chory ząbek usunąć.

Otóż to.
I Ada je bez problemów :D

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 18:14 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

Anna61 pisze:Ło kurde, ale nieciekawie masz.
Widzisz, chciałaś być dobra i babsztylów nie przegradzać, choć mówiłam Ci jak byłam u Ciebie z Czarusiem, że ja bym zasłoniła ten płot aby mieć trochę prywatności.
Wydawało się, że Twoje miszkanko i ogródek to taki mały raj dla Ciebie i kotów. :( Teraz obyś już trafiła na fajne mieszkanie z ogródkiem i miłymi sąsiadami którzy też mają koty, bo ludzie którzy nie mają zwierzaka to nie szanują innych i widzą tylko czubek własnego nosa.
Przykro, że tak wyszło. :(

Dla dzielnego Czarusia :1luvu: i pozostałych kotków dużo głasków. :201461

No, co zrobić - chciałam, żeby koty miały więcej rzeczy do obserwowania i nie chciałam zasłaniać przewiewu, bo i tak w takim mieszkaniu jednostronnym, zwłaszcza w lecie, bywa duszno.
Człowiek jest niepoprawnym optymistą do końca, mimo licznych, wcześniejszych nauczek :lol:

Przyznam się szczerze, że z powodu tego świnienia do ogródka przez sąsiadów z wyższych pięter, moja miłość do ogródków znacznie osłabła :lol:

Koty dziękują za głaski :D

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 18:35 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

weatherwax pisze:A mocz kotów sterylizowanych praktycznie nie ma zapachu.
Ech... :(

Oni bardzo rzadko mają szczęście :wink: wysiusiać się na trawniku.
Ja prawie cały czas ich obserwuję z mieszkania, a poza tym 2/3 doby spędzają w domu i tu załatwiają praktycznie wszystkie potrzeby fizjologiczne.

I w ogóle jaka to popieprzona logika w myśleniu tej pani D:
bo jeśli oni siusiają ciągle, jak stwierdziła, to teraz też powinno zalatywać sikami, a sama przyznała, że nic nie czuć.
Oj, nie ma to, jak zła wola.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 13, 2015 19:15 Re: Koci "trójkąt": Kropcia nie żyje. Adolfina w dt

no nie, co za babsko obrzydłe,
znam to znam, moim sąsiadom na działce też przeszladzały koty, które tylko dokarmiałam,
że hoduję , że karmie, a one tylko szcza i srają im w marchewkę /co się prawie świeci, bo ulica ruchliwa b.blisko/
chodzili na skargę itd. itp.
i już nie przychodzą, działka zaniedbana, nawet nie wiadomo czy żyją,
źle nie zyczę, ale nie współczuję :?
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: muza_51 i 43 gości