Franio, Tosia i Tymianek. Pędzelek['] /dużo fot

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 22, 2009 18:35 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

podaj mi pliz na PW swój telefon - zadzwonie jutro i dam znać, czy damy radę - ja jutro też wracam dopiero koło 20 do domku :)
--------
Obrazek
Obrazek

tajdzi

Avatar użytkownika
 
Posty: 16813
Od: Śro lut 16, 2005 10:47
Lokalizacja: Mafia Tarchomińska :)

Post » Nie lis 22, 2009 21:36 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Bardzo mi przykro z powodu Pędzelka....
Bolesław
Obrazek

agueska

 
Posty: 1040
Od: Śro gru 21, 2005 8:47
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie lis 22, 2009 21:51 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Ais pisze:Być może wybiorę się do Dominiki, chociaż dla mnie, bez samochodu, to cała wielka wyprawa. Na razie jestem nieco rozwalona ogólnie, i jakiekolwiek decyzje przychodzą mi z pewnym trudem. W sobotę raczej nie dam rady po jestem umówiona na spotkanie juz od 2 miesiecy, takie co to raczej przełozyć nie moge, ale jakbyś Beata jechała w piątek, to może dobry pomysł bym się z tobą zabrała....


mam nadzieje, ze uda Ci sie zabrac z Tajdzi
u mnie ten wyjazd bardzo niepewny, bo bede miala okres :( w piatek raczej wolalabym sie nie pchac (straszne tlumy), a w sobote nie jestem po prostu pewna, czy bede w stanie kierowac :?

no i przytulam nadal
Ais pisze:Beata, mi jest nadal niezmiernie cieżko - ale staram się to nawet na siłę z siebie wyrzucać, bo inaczej chyba bym pękła z rozpaczy...pisałam to pożegnanie i ryczałam, ale jakos czułam że musze, bo muszę dopuścić do siebie fakt, że jego nie ma :crying:

no ja wlasnie nie potrafie tego z siebie wyrzucic...nic zlego, ja tez bym chciala pozegnac sie ostatecznie :(

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Nie lis 22, 2009 22:00 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Ais pisze:Beata, mi jest nadal niezmiernie cieżko - ale staram się to nawet na siłę z siebie wyrzucać, bo inaczej chyba bym pękła z rozpaczy...pisałam to pożegnanie i ryczałam, ale jakos czułam że musze, bo muszę dopuścić do siebie fakt, że jego nie ma :crying:

no ja wlasnie nie potrafie tego z siebie wyrzucic...nic zlego, ja tez bym chciala pozegnac sie ostatecznie :(


Ja znów ryczę, już mi się wydawało że lepiej, ale nie, wcale nie lepiej. Uczę sięz tym żyć, ale to wcale nie znaczy, że mniej boli. A w dodatku muszę uważać z płaczem w domu, bo Franio widzę że sie tym potwornie stresuje - być może kojarzy mu się to z tym, że płakałam wtedy gdy Pędzelek dostał tej zapaści i jak go zabierałam w panice do lecznicy - a potem Pędzliś już nie wrócił...
Gdyby nie te koty, zwłaszcza Franio, który najwyrażniej przeżywa bardziej niż się spodziewałam, to pewnie w ten weekend bym się w ogóle nie trzymała... ale tak naprawdę to mam ochotę wyć....


Z każdym dniem coraz bardziej go nie ma... O ile na zewnątrz coraz mi łatwiej, o tyle wewnętrznie mam wrażenie że coraz cieżej, bo niknie ta jakaś taka nielogiczna nadzieja że to wszsytko okaże się snem.... :cry:

Ais

Avatar użytkownika
 
Posty: 2775
Od: Nie sty 08, 2006 10:45
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Nie lis 22, 2009 22:47 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Piękne wspomnienie o Pędzelku.. :1luvu:

Doskonale rozumiem co czujesz.. bardzo mocno przytulam..
I proszę, nie rób sobie wyrzutów - zrobiłaś dla niego WSZYSTKO co można i jeszcze więcej..
Po prostu go kochaj i pamiętaj..
(Już teraz potrafię to napisać - jeszcze rok temu nie umiałam.. :oops:
i też nie wiem i nie będę wiedziała czy mogłam coś jeszcze zrobić dla Puchatka.. ale już nauczyłam się tylko pamiętać..
i Tobie też tego życżę.. )
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pon lis 23, 2009 21:11 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Dziękuję dziewczyny za wszystkie ciepłe słowa...

Tak za nim tęsknię, niby radzę sobie coraz lepiej, a jest mi coraz ciężej... nieodwracalność tego wszystkiego mnie dobija :( To trochę tak, jakbym do tej pory myslała, że jak się wycierpię, jak już swoje odpłaczę, to moje najukochańsze szczęście do mnie wróci :(
W pracy jest w miarę ok, ale wieczorami płaczę :cry:

Miałam ciężki ten rok, smutny i stresujący, i jeszcze na zakończenie spotkało mnie to, co wydawało się najczarniejsze, najcięższe, i nie myślałam o tym w kategoriach najbliższych kilku lat, z przerażeniem myślałam że kiedyś do tego dojdzie, bo musi, ale nie tak szybko, nie teraz, zwłaszcza gdy Pędzlunio zacąał czuć się lepiej niejako długofalowo.
Czy to było słabe serduszko, że doszło do obrzeku płuc? Czy serduszko się osłabiło po narkozach przy cewnikowaniach? Czy niewykryta bezobjawowa niewydolność nerek? Czy coś jeszcze, czego ani ja, ani weci nie zauważyliśmy? Nigdy się nie dowiem, ale jest mi tak koszmarnie, tak niewyobrażalnie smutno, że on nie miał dane pożyć dłużej... Nie rozumiem tego, nie rozumiem, on był tak kochanym, tak absolutnie niesamowitym kotem, dlaczego.... ? :(


A nawet wtedy, gdy sobie radzę, czuję niestosowność tego "radzenia sobie" - bo on zasłużył na więcej, nie na to, bym sobie zaczęła radzić... Nie umiem tego nazwać, ale zle mi i wtedy, jak płączę i wtedy, jak jest w miarę dobrze.


A jednocześnie wiem, że przez choroby Pędzlisia i tą ciagłą troskę o jego zdrowie zaniedbałam nieco pozostałe kociaste, nie poświęcałam im tyle uwagi co jemu, i że to im powinnam poświęcać teraz cały czas, zwłaszcza Franiowi, który tak mocno przeżywa. Dostałam dziś od niego łapą po twarzy, biedak jest mocno nie w sosie :(

Tosia próbuje mnie pocieszać, kruszynka kochana. Przecież tę dwójkę też bardzo kocham, muszę się na nich skoncentrować...

Ais

Avatar użytkownika
 
Posty: 2775
Od: Nie sty 08, 2006 10:45
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Wto lis 24, 2009 9:49 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

ja za każdym razem ryczę jak czytam twoje wpisy
Pędzelek mocno zapadł mi w pamięci
i tak jak w przypadku Bajeczki - mocno odczułam jego odejście od nas

Sama nie wyobrażam sobie, co by było gdyby....
no nie wyobrażam
świat bez któregokolwiek mojego zwierzaka będzie taki pusty...

Z drugiej strony straciłam psiaka, z którym się wychowywałam. Inne czasy to były, bo ponad 10 lat temu.
Pamiętam wyrzuty sumienia, bo rano przed wyjściem do pracy mocno narzekał
że zła byłam na niego
wróciłam - i nie było go

dotarło to do mnie jak już zapakowałam zwłoczki w pudło, zabrałam na działkę i pochowałam
potem świat był jakiś inny
smutny
nikt nie czekał rano aż otworzę oczy i nikt nie wylizywał mi policzków na dzieńdobry
nie wychodziłam wieczorem na spacer, choć wiele razy łapałam smycz i wtedy rozklejałam się na maksa, bo przecież go już nie ma...

Potem pojawiły się inne zwierzaki
nigdy nie zajęły jego miejsca, ale odkryłam obejście - że przecież jedno się skończyło, ale zaczyna sie drugie

i do dziś jestem przekonana, że mój marcelek to nikt inny, jak mój Oskar, tyle, że w kocim futerku - zachowuje się bardzo podobnie, rano siada mi na brzuchu i czeka aż otworzę oczy głośno mrucząc
łazi za mną wszędzie
uwielbia spacery na działce
ale widzę też w jego oczach coś, co mówi mi, że choć nie miałam wpływu na to co się stało, to jednak to co dobre i kochane do nas wróci, bo po prostu jest nam przypisane

Czego Tobie i nam wszystkim życzę
--------
Obrazek
Obrazek

tajdzi

Avatar użytkownika
 
Posty: 16813
Od: Śro lut 16, 2005 10:47
Lokalizacja: Mafia Tarchomińska :)

Post » Wto lis 24, 2009 10:01 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

['] :( wspolczuje :(
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Wto lis 24, 2009 10:25 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Ais pisze:Dziękuję dziewczyny za wszystkie ciepłe słowa...

Tak za nim tęsknię, niby radzę sobie coraz lepiej, a jest mi coraz ciężej... nieodwracalność tego wszystkiego mnie dobija :( To trochę tak, jakbym do tej pory myslała, że jak się wycierpię, jak już swoje odpłaczę, to moje najukochańsze szczęście do mnie wróci :(
W pracy jest w miarę ok, ale wieczorami płaczę :cry:

Miałam ciężki ten rok, smutny i stresujący, i jeszcze na zakończenie spotkało mnie to, co wydawało się najczarniejsze, najcięższe, i nie myślałam o tym w kategoriach najbliższych kilku lat, z przerażeniem myślałam że kiedyś do tego dojdzie, bo musi, ale nie tak szybko, nie teraz, zwłaszcza gdy Pędzlunio zacąał czuć się lepiej niejako długofalowo.
Czy to było słabe serduszko, że doszło do obrzeku płuc? Czy serduszko się osłabiło po narkozach przy cewnikowaniach? Czy niewykryta bezobjawowa niewydolność nerek? Czy coś jeszcze, czego ani ja, ani weci nie zauważyliśmy? Nigdy się nie dowiem, ale jest mi tak koszmarnie, tak niewyobrażalnie smutno, że on nie miał dane pożyć dłużej... Nie rozumiem tego, nie rozumiem, on był tak kochanym, tak absolutnie niesamowitym kotem, dlaczego.... ? :(


A nawet wtedy, gdy sobie radzę, czuję niestosowność tego "radzenia sobie" - bo on zasłużył na więcej, nie na to, bym sobie zaczęła radzić... Nie umiem tego nazwać, ale zle mi i wtedy, jak płączę i wtedy, jak jest w miarę dobrze.

A jednocześnie wiem, że przez choroby Pędzlisia i tą ciagłą troskę o jego zdrowie zaniedbałam nieco pozostałe kociaste, nie poświęcałam im tyle uwagi co jemu, i że to im powinnam poświęcać teraz cały czas, zwłaszcza Franiowi, który tak mocno przeżywa. Dostałam dziś od niego łapą po twarzy, biedak jest mocno nie w sosie :(

Tosia próbuje mnie pocieszać, kruszynka kochana. Przecież tę dwójkę też bardzo kocham, muszę się na nich skoncentrować...


Te słowa jakby o mnie były. Współczuję bardzo, dla Pędzelka [']
Mój Wituś odszedł tego samego dnia co Pędzelek.
Obrazek
Fell on black days

agatka84

 
Posty: 3534
Od: Pt lut 09, 2007 21:41
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro lis 25, 2009 22:22 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

agatka, współczuję, tak, to boli strasznie.... :( Ciagle smutno i źle, a życie się toczy.


A u nas - cóż, wczoraj Tosia i Franio byli u doktor Dominiki - wieeelkie dzięki Tajdzi za podwózkę :king: :aniolek:

Tosia zdrowa tylko gruuuuuba, odchudzamy, musi schudnąć co najmniej pół kilo, a najlepiej 800 gram.

Franio też gruby, ale nie gruuuuby. Z kreatyniną na razie nie robimy nic, jak się uspokoi to próbujemy łapać mocz, a potem powtarzamy krew.
Póki co, skupiamy się na jego psychice. Pani Doktor utrzymała relanium, tylko mam zalecenie, jeśli w ciągu dwóch dni się nie zmienią jego wahania nastrojów, dawać mu tabletkę rano i jeszcze pół wieczorem.

No i na co najmniej kilka miesięcy zakaz na jakiekolwiek dokocenie.
Bo tak, bo myślałam o kolejnym kocie, bo wydawało mi się, że jakaś próżnia się wytworzyła, nie tylko pustka po Pędzlusiu, ale i zachwiana równowaga... Ale na razie musimy o tym zapomnieć.

Franio wciaż nerwowy, dziś znów mi nabluzgał i próbował bić, ale tabletkę o dziwo zjadł ładnie.
Szkoda mi biedaka :(

Tosia w super formie psychicznej, bawi się, chce miziać, kurczę, moze ja tego nie widziałam, a ona czuła się jakos zdominowana przez Pędzla, przez to że mu poświęcałam tyle uwagi ? :(
Stosunki między nimi były obojętno-przyjazne, generalnie nie wchodzili sobioe w droge, czasem, ale to rzadko, spali przytuleni; Pędzel próbował Tosi wylizywać łepek gdy do niego podchodziła, ale ona za tym nie przepadała. Nigdy się nie bili, czasem się kotłowali w zabawie.

Ciekawa obserwacja: mam w domu dwie kuwety. Pędzlinio zawsze załatwiał swoje sprawy w prawej, Tosia w lewej, Franio korzystał z obu. Teraz, gdy zabrakło Pędzla, Tosia też już korzysta z obu. Jakąś umowę mieli?

Porozmawiałam też z panią doktor o możiwych przyczynach obrzęku płuc, czyli tego, co spotkało Pędzlunia, i jest kolejnym wetem który wskazuje na niewydolność krążenia, być może wadę serca... Bieduś, do końca swojego życia tak się starał być najlepszym kotem świata - i muszę przyznać, że udawało mu się w zupełności... Tęsknię za nim codziennie, cały czas... Takie banalne rzeczy mi uświadamiają że go nie ma, nawet przejechanie obok pl Hallera, gdzie jeździliśmy do doktora Czerwieckiego, powoduje napływ łez do oczu. W szufladzie komody dziś zaplątałam rękę w porozrywany centymetr, którym Pędzelek chętnie się bawił, rozmowa u doc o tym jak było gdy były 3 miski, to od razu płacz, odruchowo odłamuję centymetr kwadratowy z plasterka żółtego sera i zaraz płacze... ale wiem, że będzie lepiej, wiem już, że kiedyś nauczę się - tak jak pisała aamms - tylko pamiętać i kochać

Ais

Avatar użytkownika
 
Posty: 2775
Od: Nie sty 08, 2006 10:45
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Czw lis 26, 2009 12:33 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Kurczę, biedny Franio :(
Wygląda na to, że bardziej był przywiązany do Pędzelka, niż by się wydawało.

Ais pisze:Ciekawa obserwacja: mam w domu dwie kuwety. Pędzlinio zawsze załatwiał swoje sprawy w prawej, Tosia w lewej, Franio korzystał z obu. Teraz, gdy zabrakło Pędzla, Tosia też już korzysta z obu. Jakąś umowę mieli?

Tośka najwyraźniej stała w hierarchii niżej niż Pędzelek, teraz po prostu wyszła bardziej do przodu.
No i będzie teraz głodować, biedactwo :twisted:


Ewa, jeśli to była niewydolność krążenia, to... przyznam szczerze, nie wiem, jak to można wcześniej wyłapać, samemu, co nas powinno niepokoić :? Niby człowiek obserwuje, zna swoje koty, widzi, kiedy coś jest nie tak. Chyba po prostu nie damy rady wszystkiemu zapobiec po prostu. Trudno się z tym pogodzić, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy :(
smil
[Obrazek

smil

Avatar użytkownika
 
Posty: 8138
Od: Czw lip 14, 2005 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 26, 2009 13:16 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Smutno.

Pędzelku .... :|
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Nie lis 29, 2009 15:56 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

To już dwa tygodnie... :(

Od kiedy Pędzelek ze mną zamieszkał, tylko raz wyjechałam z domu na dwa tygodnie - służbowo latem 2007 roku. A teraz nie ma go od dwóch tygodni i nie mogę - jak wówczas - pocieszyć się tym, że to już, że wreszcie go zobaczę.
Z każdym dniem świadomość że już go nigdy nie zobaczę, nie pogłaskam, nie przytule, nie posłucham mruczenia... że mnie nie poudeptuje, nie pogrucha, nie pobarankuje... z kazdym dniem ta świadomość jest coraz bardziej bolesna i wyrazista.

On był prawdziwym Przyjacielem - jak on to robił, że mimo takiej ciężkiej przeszłości miał tyle ufności do ludzi?
(do schroniska trafił z pokiereszowanym ogonkiem, bo ktoś przywiazał mu puszkę do ogonka, potem mieszkał tam aż wypatrzyły go dziewczyny z Poznania, i trafił do spa ;) u Safiori a potem do mnie)

Miałam zawsze wrażenie, że nie tylko prosi o miłość, on daje miłość - w jego oczach była taka wdzieczność i tyle miłości, że można się było kompletnie zatracić.
Nigdy się na niego nie wkurzałam, bo nie było o co - on nie był w stanie mnie rozzłościć, zdenerwować (chyba że to były nerwy o jego zdrowie). Wszsytko co robił było takie subtelne, że nawet gdy drapał mnie w zabawie bo nie kontrolował chowania pazurków, tylko się cieszyłam, że się bawi, ze ma radochę.

Poduszeczki miał zniszczone, być może je sobie kiedyś odmroził? Nigdy sobie nie pozwolił obciąć pzaurków, był przewrażliwiony i łapek nie wolno było przesadnie oglądać. Jedno uszko było lekko naderwane, jeden kanalik łzowy zatkany, kiełek został w Poznaniu... Taki trochę niekompletny był, a jeszcze od kiedy go dochtór wyszył, to już całkiem wybrakowany ;)
Lubiłam bawić się delikatnie końcówką jego ogonka, zwiniętą na sztywno w precelek. Jak stał, to wyglądał jak mała pokraczka, bo przednie łapki miał nieco za krótkie, a tył... pokaźny ;)

I wiecie co - on był najpiękniejszy...

Rozczulające było to, że nigdy nie prostestował przy podawaniu tabletek, no, może przy no-spie... Zastrzyki robiłam mu bez problemu. Pamiętam jak kiedyś po tym jak doktor Dominika zrobiła mu kuj kuj w dupkę, cieniutko pisnął a potem odwrócił się i zbarankował jej twarz... Taki był kochany!




Czy ja jestem złą osobą, że jednego kota kochałam bardziej niż inne?



*******


Franio nadal przeżywa. Nieco uspokojony, ale nadal potrafi się zdenerwować, dwa razy mnie uderzył łapą w twarz, usta mam przecięte :| I raczej smutny, dziś sie chwilkę pobawił , ale generalnie nadal świat interesuje go umiarkowanie. Mam nadzieję, że czas i relanium pomoga...Bardzo mi go szkoda. I nie wiem jak mumogę sama z siebie pomóc - poświęcać mu wiecej uwagi, czy go zostawić w spokoju? Ech, nie znam się w ogóle na kociej psychice :(

Ais

Avatar użytkownika
 
Posty: 2775
Od: Nie sty 08, 2006 10:45
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Nie lis 29, 2009 16:06 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

Tak mnie udeptywał:

http://www.youtube.com/watch?v=uK5agbv__HQ

Tak się kochali z Franiem...

http://www.youtube.com/watch?v=zslS2LMx8Ow

A to ostatni film, nakręcony komórką bo akurat była pod reką - równo 4 tygodnie przed jego odejściem...

http://www.youtube.com/watch?v=sMBL2HPwCOU

Ais

Avatar użytkownika
 
Posty: 2775
Od: Nie sty 08, 2006 10:45
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Nie lis 29, 2009 22:24 Re: Franio i Tosia. Pożegnanie z Pędzelkiem ['] :(((((((

znowu się poryczałam
--------
Obrazek
Obrazek

tajdzi

Avatar użytkownika
 
Posty: 16813
Od: Śro lut 16, 2005 10:47
Lokalizacja: Mafia Tarchomińska :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek, zuza i 371 gości