Miałam dzisiaj praktyki w labie. Po zrobieniu badań moczu zrobiłam badanie kupska Fredzi. Przygotowałam sobie próbkę zanim przyszła z przerwy młodzież z technikum. Wsadziłam pod mikroskop, ustawiłam ostrość i szukam jakichś nienormalnych zjawisk

szukam, szukam i szukam, aż tu nagle w polu pojawia mi się jakiś STWÓR o wielu odnóżach

no za nic nie przypominało mi to normalnego pasożyta, raczej takie ustrojstwo widziałam w filmie "Ewolucja" czy jak mu tam z D. Duchovnym

Agnieszka (prowadząca praktyki) była zajęta omawianiem programu z ludźmi z technikum, więc postanowiłam jej nie przeszkadzać, zostawić w polu owego gada, pomyśleć, może poszukać w podręczniku zdjęcia, które byłoby podobne do tego tam. Stoję więc sobie nad tym mikroskopem, drapię się po czerepie, ale nic wymyślić nie mogę

Aż tu nagle oświecenie

W czasie przerwy przy sprzęcie siedziała laborantka, może by tak sprawdzić jakie powiększenie zostawiła

I cóż ujrzały moje oczy? A no zamiast oglądać materiał pod 16 wpatrywałam się w niego w 4 krotnie większym powiększeniu niż powinnam

. Zmieniłam na 16, popatrzyłam i co się okazało? Ze ten wielki, straszny, wieloramienny potwór to był mikrokłaczek
Tak więc zostało potwierdzone, że moje koty nie posiadają życia wewnętrznego
