Dziś, drogie Ciotki, będzie odcinek dla widzów o mocnych nerwach
Była u mnie wczoraj koleżanka - drobna i bardzo kociolubna osoba. Jednakowoż naruszyła utarte zwyczaje Księciunia i zadne kabanoski nie były w stanie go przekonac do
intruza. Pomykał poddenerwowany po mieszkaniu pokrzykując.
Otworzyłam balkon, zeby sobie widoczki pooglądał.
I wtedy...
W okamgnieniu wspiął się po krawędzi drzwi balkonowych na krawędź górną i tam zasiadł z wyraźnym zamiarem kontynuowania wycieczki
No i PAT bo dalej już albo sufit albo skok na zewnątrz
Zamarłam..
powoli podeszłam i otworzyłam drzwi jak najbardziej do wewnątrz pokoju jednocześnie usiłując go namówić, żeby zlazł po bambusowaej rolecie ale kotek w tym momencie właśnie skumał gdzie jest i ewidentnie wpadł w panikę - gały jak spodeczki i zero reakcji na moje gruchanie , PEŁEN STUPOR
Wówczas mnie olśniło - DRABINA!!!
Przyniosłam z przedpokoju wielkie, zdezelowane malarskie drabinisko uważając, żeby nie poruszać się zbyt gwałtownie. Podstawiłam pod drzwi i ze śmiercią w duszy [mam lęk wysokości i dobrowolnie bym na to goowno nigdy nie wlazła] wchodziłam powoli ćwierkając "
no chodź do mamusi, chodź do mamusi, Maria trzymaj te drabine bo się zaraz skotłuję, no chodź domamy czorcie jeden.." w końcu osiagnęłam szczebel, z którego mogłam pewnie chwycic gada za pirze - był tak przerażony, że nie czułam bicia jego serca...
Myslicie może, że wyniósł z tej historii jakieś nauki?
NeE
Juz po kwadransie siedział pod balkonem gniewnie pokrzykując na personel, który ŚMIAŁ zmknąc mu podwórko
