Ostatnio mało bywamy

Ale cóż, pogoda się zrobiła piękna, więc balkonujemy ile wlezie. Pannice kontemplują krajobraz, śpiewają do wróbli i polują na "latacze" wszelkiej maści, a ja bawię się w ogrodnictwo. Wszystko ruszyło z kopyta. Pomidor rośnie w oczach. Rzodkiewki, wysiane kilka dni temu, zawzięcie kiełkują. Papryczka zaraz będzie kwitła. Tylko poziomki, mimo że rosną, uparcie nie chcą zakwitnąć.
Niestety, kaktusy i tym podobne, korzystające z ciepłej pory roku na balkonie ciężko zniosły majowe deszcze. Tzn. jeden kaktus odżył, drugi został pocięty z nadzieją, że się "odnowi", trzeci podgnił na tyle mocno, że trzeba było wykopać całość, oddzielić to co jeszcze było do odratowania i posadzić na nowo, resztę wyrzucić.
Spróbuję jutro wrzucić fotki balkonu (jak aparat raczy łaskawie jeszcze trochę podziałać, bo niestety dogorywa i działą jak ma ochotę).
PS. Mam straszną ochotę na piwo, ale odchudzam się
