I co ja bym bez Was zrobiła?? Forum często głupieje od awantur, ale jednak pomaga człowiekowi jak plaster na dziurę w serduchu.
Gdyby nie Olat, nie znalazłabym kliniki, a gdyby nie Wy - płakałabym jak dzień długi. Wchodzę, czytam i od razu jest lepiej.
Miś bardzo dużo je, gdy mu zdejmę kołnierz. I strzela klocki. To mnie cieszy. Niestety, nie pije, ale jest nawodniony kroplówką, a dziś definitywnie ściągamy i kołnierz i cewnik.
Mizielku, masz rację - Miś dostaje paraliżu, lumbago, zapalenia korzonków, niedowładu łapek i dysplazji, gdy tylko zakładam mu kołnierz.

Co mnie trochę bawi, bo w tym momencie to już jest iście mirmiłowe "desperowanie", doprawione szczyptą histerii. Gdy kołnierz zdejmuję, Miś staje się zasikanym wprawdzie i śmierdzącym, ale jednak - kwitnącym kwiatuszkiem! Będzie dobrze, widzę to, bo dużo je.
Haaszku, też masz rację - ten przegląd techniczny trzyma mnie w pionie. Mimo dziury w podwoziu Misia i głupiej rurki doczepionej do wydechu - pod maską jest dobrze.
Oby tylko kamienie nie okazały się szczawianami, które nam "odrosną". Heh...
Więcej napiszę wieczorem.
A tu mój Boroczek.


Właśnie złapałam go na tym, że wskoczył na parapet. Niestety, kołnierz został przysłonięty firanką i Miś był w kłopocie, bo nic nie widział przez ów woal. Teraz leży sobie na parapecie, na wielkim katalogu z Ikei, w który wsiąka sobie wszystko, co wypłynie z cewnika...
Bardzo to wygodne. Taki katalog z ikei dużo w sobie siuśków mieści. Polecam.
Ostatnio edytowano Śro cze 26, 2013 6:52 przez Aniada, łącznie edytowano 1 raz